18 września 2015

The ground shall run red with blood!

Szamańska wieszczba     ⚔     Kroniki Wojenne     ⚔     Towarzysze

Muragarokk Tuskhorn
43 lata - Ork
Prawa ręka wodza Klanu Czarnej Krwi - Wojownik w "służbie" Królowej



__________
FOR THE HORDE! :D
Dalej w świecie Warcrafta, tym razem Grom Hellscream.
Zapraszam do wątku z Muragarokkiem. Może groźnie wygląda, ale nie jest bezmyślnym brutalem.
Przyjmiemy każdy wątek, lubimy akcje! W karcie poukrywane smaczki.

23 komentarze:

  1. [No, no, no! Kolejna świetna postać Twojego autorstwa. Nie spodziewałam się tutaj jakiegoś orka, więc jestem mile zaskoczona. Zajrzałam do wszystkich zakładek i muszę przyznać, że jest naprawdę ciekawa. Życzę dobrej zabawy z tą postacią! c:]

    Calanthe Vilgefortz

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej! :) Pan Ork wyszedł naprawdę świetnie :) Życzę wielu udanych i ciekawych wątków :). Sama chętnie bym coś zaproponowała, jednak obawiam się ze nic by z tego nie było. Jedyny pomysł jaki mi świta, to taki w którym Yl znalazlaby się w jakimś miejscu o złej porze, czego efektem byłaby świadkiem jakieś bitwy. I starając się zwiać wpadłaby na Pana Orka :D]
    Ylaya

    OdpowiedzUsuń
  3. [Skoro moja królowa została już wmieszana w przepowiednię i całą historię, to nie pozostaje mi nic innego jak tylko zaproponować (kolejny zresztą) wątek, tym razem bez romansideł. :D
    Myślę, że tu też warto by zacząć od pierwszego spotkania, bo może wyjść dość ciekawie. :D]
    królowa Ava

    OdpowiedzUsuń
  4. [Wiem jak to jest :D chociaż orki zawsze mnie przerażały, to i tak są w pewnym stopniu bardzo ciekawym pomysłem na postać :D
    O! Mogliby tak być :D co prawda nie wiem co Yl mogłaby robić w górach, więc może juz na tych neutralnych terenach doszłoby do tego starcia pomiędzy orkami? Yl chciałaby uciec, lecz jej wilk, który ją bronił, mógłby zginąć i ona znalazlaby się w tym całym zamieszaniu :D Pan Ork (na telefonie za trudno jest pisać jego imię :( ) uderzyłby Yl, a potem kiedy już odzyskałaby to na pewno by się go wystraszyła :D
    Ogólnie to jestem na tak. Tylko nie wiem czy to jest elf czy mroczny elf. W sensie no... nie umiem się zdecydować, bo te dwie rasy są moimi ukochanymi. I w sumie tą rzecz to mogłaby mieć nawet Yl. Tylko tak w jednej części (na przykład jakaś ładna błyskotka). Tą główna jest wciąż w posiadaniu tego Cirdana. I w sumie mogliby się na chwilę połączyć. Ylaya mogłaby im zaimponować swoją władzą nad zwierzakami. I reszta rozwiąże się w trakcie :D]
    Ylaya

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jestem takiego samego Dania. Jak jest więcej ustaleń, to czasami można się pogubić :D
    Spoczko. Jak tylko wrócę do domu to zacznę u Króla :) Bo nie chce wysyłać byle czego z telefonu :D]
    Ylaya

    OdpowiedzUsuń
  6. [Świetny pomysł! Jestem zachwycona. Zacznę dzisiaj lub jutro!]

    Calanthe Vilgefortz

    OdpowiedzUsuń
  7. Odkąd jej ludzie odkryli nowy, dziko żyjący gatunek smoków gdzieś w okolicach zamku, nie było dnia, aby nie rozmyślała nad oswojeniem ich. Problem leżał w tym, że ich alfa przejawiał agresję, gdy ktokolwiek zbliżał się do stada. Najwidoczniej potrzebowali tylko świętego spokoju, ewentualnie wcale nie mieli zamiaru zostać tutaj na dłużej. Musiały przylecieć z innych krajów, bo rejony w okolicach były przeczesywane już nie raz i nie dwa. Coś musiało je zmusić do odlotu z własnych ziem i szukania schronienia gdzieś indziej… Musi dowiedzieć się, co i to jak najszybciej. I skąd przyleciały – może tam być ich więcej. A im więcej smoków znajdzie się w jej armii, tym większą ma przewagę.
    Przypatrywała się kolejny dzień mapie, na której zaznaczono miejsce pobytu nowego gatunku. Musiały przylecieć z południa. Inaczej Ruven z całą pewnością zauważyłby je i kazał zestrzelić lub uznałby, że to kolejny krok Avy. Sam Vergar raczył wiedzieć, co tliło się w jego duszy. Nie przypuszczała nawet, że podejmie się walki. A jednak.
    Drgnęła nerwowo, gdy usłyszała nagle, bez pukania, otwierające się drzwi. Do środka wpadł jakiś żołnierzyk, najwidoczniej dość młody, być może jeszcze przechodzący szkolenie. Jego doświadczenie nie było teraz ważne, ważne było, aby znał swoje miejsce.
    Toteż wstała od stołu i podeszła kilka kroków w jego stronę.
    - Na litość Iera, wynoś się stąd! I nie wracaj, póki nie nauczą cię odpowiedniego szacunku do twojej królowej, rozumiesz? – syknęła, będąc gotowa samodzielnie wymierzyć karę, jeżeli natychmiast się stąd nie zabierze. Po chwili dopiero zauważyła, że jest śmiertelnie przerażony.
    - Pani… musisz… uciekać… Atak… wróg… przy bramie… - ledwie zipał. Najwyrazniej bardzo mu się spieszyło. Ava zatrzymała się i zmarszczyła brwi. Wróg przy bramie? Jak to możliwe, że kundle z Farrain zdołały przejść przez całe jej królestwo niezauważone i dostać się aż do bramy? Ruven musiałby przeprowadzić całą armię, żeby przebili się przez wrota. Albo znalazł kolejnego sprzymierzeńca, o której zwiadowcy nie raczyli jej powiadomić.
    - Przy bramie? Kto?
    - Stwory… ogromne i silne. Z kłami. Jak dzikie zwierzęta.
    Orkowie? Czy kolejna rasa, o której nie słyszała? I czego szukali aż tutaj.
    - Każ przygotować smoki. Szczególnie Diamentowe Lodowe. Ostudzimy trochę ich zapał.
    Żołnierz tylko krzyknął coś w stylu „tak jest!” i odbiegł w swoją stronę. Ucieczka teraz nie wchodziła w grę. Przez długie lata budowała to królestwo i nie pozwoli odbić go bandzie jakichś szaleńców łaknących tylko rozlewu krwi.
    Domyślała się, że tak szybko też i smoki nie będą gotowe, a samo zjawienie się królowej niewiele da, podobnie jak włączenie się w walkę. Ale nie mogła też i uciec jak tchórz, kiedy ludzie ginęli za to, żeby była bezpieczna. I zresztą sama była ciekawa, skąd się tam wzięli i czego chcieli.
    - Dość! – krzyknęła, gdy stanęła na stopniach przed placem, na którym toczyła się zażarta walka. Podłoże zburczone było krwią, a jej ludzie, cóż, wyglądali prawie jak dywan pod stopami wielkich orków ciskających bronią gdzie popadnie. Spojrzała w górę, gdy usłyszała ryk pierwszego nadlatującego smoka. Wskazała dłonią na wojowników, co też mogło odebrane być tylko w jeden sposób.
    Zaraz ogromny smok, od którego czuć aż było chłód, wylądował ciężko na ziemi, pochylił się, a z jego paszczy wydobył się lód mrożący wojowników do połowy i pokrywający ciała mężczyzn i (chyba) kobiet, uniemożliwiając im stawianie kolejnych kroków.
    Ava podeszła do smoka i poklepała go po szyi, na końcu zatrzymując dłoń przy jego łbie. Nie chciała, żeby jeszcze odlatywał. Nie znała ich siły. Jeżeli skruszą lód, trzeba będzie zacząć zabawę od nowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Dość – powtórzyła tym razem ciszej. Wiedziała, że przynajmniej jej ludzie ją słuchają, choć nie tracili czujności, chcąc w razie czego się bronić. – Muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem. Przeszliście tutaj przez cały kraj, nie wzbudzając podejrzeń taką… - obrzuciła jednego ze stojących najbliżej orków krytycznym spojrzeniem – posturą. Teraz zjawiacie się u moich bram, wycinając w pień moich ludzi. Ta wojna nie jest wasza. Wynoście się. Wynoście zanim zdecyduję pokryć was całkowicie lodem. Nieważne jak bardzo silni jesteście, takich smoków jak ten jest wiele. A nie sprawiłoby mi to żadnej przyjemności, bo marna byłaby z was ozdoba. – przeszła do kolejnego orka, bardzo oburzonego takim obrotem spraw. – Ale może bardziej… - podniosła głowę i uśmiechnęła się kpiąco – przestroga? – Odwróciła się tyłem do nich i zwróciła się do tego samego żołnierza, który wpadł jej do komnaty. – Każcie ich stąd wyrzucić. Zamknąć i uszczelnić bramy.

      Ava

      Usuń
  8. [ Dziękuję ^^. Twoja postać także jest ciekawa, nigdy wcześniej nie spotkałam się z orkiem na blogach, więc intryguje mnie to jeszcze bardziej i sprawia, że mam ochotę poznać lepiej tego osobnika.
    Co do samego pomysłu - mi pasuje, taka odmiana, w końcu nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli, prawda?
    Dodatkowo - ciekawe może być przebywanie w czyichś snach, choć lepiej byłoby nazwać to koszmarami.
    Na koniec zostaje jedno pytanie. Mam zacząć ? Czy może Ty masz jakiś plan na początek?]
    Luen

    OdpowiedzUsuń
  9. [Oby dało się to czytać. :<]

    Prawda była taka, że Calanthe sama nie wiedziała, gdzie się znajduje. W dzieciństwie uczyła się wiele na temat geografii, ale wyglądało na to, że coś przeoczyła i nie potrafiła się odnaleźć na mapie, którą ze sobą nosiła. Niezmiernie irytował ją ten fakt, ponieważ oczywistym było, że wolałaby wiedzieć, gdzie się znajduje. Przy jej obecnej sytuacji było to kluczowe. Robiła notatki i zaznaczała wszystko, aby nie popełnić błędu, który mógłby kosztować ją spotkanie z bratem. Była to w tej chwili najgorsza opcja, jaka tylko mogła mieć miejsce. Wolała sobie nie wyobrażać co by się wtedy wydarzyło.
    Rozciągała się przed nią polana, kilka drzew, rośliny oraz wszystko to, co znajdowało się dalej, czyli góry. Z pewnością nie mogła narzekać na brak pięknych widoków, gdyż to, co mogła uznać za plus swoich wędrówek, był fakt, iż mogła dzięki temu odwiedzać niesamowite krainy. Często słyszała już o nich wielokrotnie, ale to było coś zupełnie innego niż zobaczenie ich na własne oczy. Niektóre znacznie odbiegały od jej wyobrażeń na ich temat, a niektóre wręcz przeciwnie. Odkrywanie ich oraz poszukiwanie było bardzo ciekawym doświadczeniem, dlatego Calanthe niekiedy dopuszczała do siebie myśl, że może nawet lepiej się stało, że została zmuszona do tej podróży, ponieważ dzięki temu więcej mogła poznać, nauczyć się oraz zrozumieć. Oczywiście o wiele lepiej czułaby się podczas tej tułaczki ze świadomością, że w domu czeka na nią kochająca rodzina, a niestety nie było to teraz możliwe.
    Calanthe w związku ze swoim chwilowym zagubieniem w terenie, postanowiła przysiąść sobie pod jednym z drzew. Należał jej się przecież odpoczynek. Czując pod sobą miękkość trawy, otworzyła torbę i wyciągnęła z niej starą mapę, którą zdążyła zabrać zanim musiała opuścić swój dom. Przyjrzała się jej uważnie, palcem wyznaczając swoją drogę, a kiedy mniej-więcej zorientowała się o swoim położeniu, schowała papier do środka. Przeanalizowała wszystko w głowie, aż w końcu doszła do wniosku, że najlepszym sposobem będzie po prostu podążanie przed siebie. Nie miała przecież żadnej innej opcji, tak naprawdę. Słudzy brata z pewnością deptali jej po piętach.
    Podniosła się z ziemi, a kiedy spojrzała w stronę, z której przybyła, zobaczyła grupę ludzi, przemieszczających się. Szybko zorientowała się, że tak naprawdę nie byli to ludzie, a jej osąd był błędny. Byli o wiele więksi i wyglądali groźnie. W dłoniach nosili ciężką broń. Calanthe nigdy wcześniej nie widziała takich osobników, dlatego odważyła się na wykonanie kilku kroków w ich stronę. Oczywiście wciąż starała się pozostać niezauważona. Przybysze nie musieli być przyjaciółmi, musiała o tym pamiętać. Postacie zbliżyły się do niej jeszcze bardziej, aż w końcu znaleźli się tylko kilka metrów dalej. Kobieta miała zamiar przyjrzeć się im z ukrycia, ale zanim zdążyła cokolwiek zrobić, poczuła silne uderzenie w plecy. Przeklęła w myślach, ale nie pozwoliła, aby cios powalił ją na ziemię. Obróciła się szybko i kopnęła przeciwnika na wysokości biodra. Nie minęła chwila, a zaatakowano ją z tyłu. Na szczęście w odpowiednim momencie udało jej się odskoczyć. Nie miała pojęcia z kim ma do czynienia. Znalazła się bardziej na terenie polany, wycofując się i próbując ocenić sytuację. Zza drzew i krzaków zaczęły wyłaniać się coraz to nowe postacie. Calanthe mogła więc zapomnieć o ucieczce. Musiała stanąć do walki, a przecież nawet nie wiedziała czy nieznajomi, których wtedy widziała, również jej nie zaatakują. Rzuciła się w wir pojedynków. Zadawała ciosy, otrzymywała je i unikała ich. Czasami używała również swojej magii, aby wykonać atak, ale także po to, aby się obronić.

    Calanthe Vilgefortz

    OdpowiedzUsuń
  10. [Również witam i chwalę pomysł z orkiem. Rzadko widuje się takie postacie. :) Dziękuję za te miłe słowa. I to była też moje postać, acz Valerika trochę podrasowałam.
    Więc przychodzę na wątek. Twój pomysł jest niezmiernie interesujący i brzmi jak niesamowita przygoda. Jestem ciekawa jakie kłody pod nogi podrzuci im los, gdy będą wędrować po podziemiach. Mimo że to w całości twój pomysł, nie chciałabyś go też zacząć? Byłabym wdzięczna. :)]
    Yashaov

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cześć, Jajco. Tak sądziłam, że Cię tu spotkam.
    Szacun za postać orka. Odkąd bloguję, jeszcze nie zdarzyło mi się spotkać takiej postaci na blogu, choć sama miałam taką w wątku indywidualnym. Już lubię.
    Pomysł na magię cieni przyszedł mi do głowy podczas obiadu i szamania jajka sadzonego. Można powiedzieć, że mnie "natchłaś". Mam nadzieję, że uda mi się podołać temu co sobie w związku z tym brzydalem wymyśliłam.
    Myślę, że wątek między tymi dwoma mógłby być ciekawy, a nawet zabawny. Bo co do zabawy przy wątkowaniu z Tobą nie mam żadnych wątpliwości. ]

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  12. [Alexej ma ostatnią swoją szanse tutaj, chociaż to i tak nie ta pierwsza wersja, marudnego kocura rzucającego butelkami ;p Nie wiedziałam jak wkurzać Alexeja mogą inni, więc tak wpadło mi do głowy to określenie kocura króla xD Króla już pomęczy Aerin, niech tygrys podrażni orka ;p]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Pomysł podoba mi się bardzo i zacznę go koniecznie, ale już jutro, jeżeli nie masz nic przeciwko.]

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  14. [W sumie... Masz rację xD, nie pomyślałam o tym w jaki sposób w ogóle mogłabyś zacząć. W takim razie - nie przeciągam dłużej!]

    Siedziała na trawie, wokół panowała jedynie ciemność. Las spowijał wszystko, czyniąc świat jeszcze bardziej mrocznym, tajemniczym i nieprzewidywalnym. Właśnie z tego powodu wybrała to miejsce. Tu mogła spokojnie oddać się swoim poczynaniom, nikt jej nie przeszkadzał. Przymknęła lekko oczy, zatracając się w świcie snów. Tak bardzo niezbadanym, a zarazem znajomym. Podróżowała na skrzydłach wiatru, niesiona przez jego podmuchy niczym liść. Co chwilkę zmieniała kierunek, poszukując swojego celu. Tej nocy pragnęła dostać się do głębszych warstw tego świata. Zinfiltrować go, by móc poruszać się bardziej swobodnie. Starała się udoskonalać swoje moce przy każdej okazji, więc mimo, że tym razem miała wątpliwości co do granic jakie może osiągnąć, postanowiła, że wahania i obawy w niczym jej nie pomogą oraz, iż powinna spróbować, nawet jeśli miało skończyć się to niepowodzeniem.
    Po chwili poczuła jakby szarpnięcie, zmieniające kierunek jej podróży. Otworzyła pospiesznie oczy, chcąc wyrwać się z transu, w który zapadła zaraz po przeniesieniu umysłu do tego świata, lecz jej oczy ujrzały coś zupełnie niespotykanego. Pamiętała, że pozostawiła swoje ciało ukryte wśród drzew i ich cieni. Przetarła pospiesznie powieki, po czym rozejrzała się wokoło.
    - Coś poszło nie tak... - Wymamrotała, dostrzegając w oddali ogromną postać. - Byłam sama... - Dodała pospiesznie, zbierając wszystko w jedną, spójną całość.
    Wokół panowała wrzawa, ogień i walka. Płonące domy, zabijający się wojownicy oraz krzyki umierających, wszystko wyglądało tak bardzo nierealnie, a zarazem dziwnie znajomo.
    - Nie... - Wymamrotała, uświadamiając sobie gdzie się właśnie znajduje. "Czyjś sen, tylko czyj?", zapytała sama siebie, starając się wyszukać osoby, wyglądającej jak najbardziej prawdziwie, czyli właściciela ów chorego koszmaru. Ruszyła w stronę cienia, jaką dawała jakaś wpół spalona chatka. Kiedy dotarła pod jego ścianę, oparła się o nią, jakby chciała wtopić się w drewno. Była przyzwyczajona do takich widoków, lecz pierwszy raz zdarzyło się, że znajdowała się w czyimś śnie fizycznie, a nie jedynie jako ciało astralne. Po chwili rozmyślań dostrzegła sylwetkę wojownika, która wyróżniała się spośród innych, była jakby bardziej widoczna. Skupiła się na orku, starając się pokierować jego działaniami, co właściwie nie było aż tak trudne, przecież znajdowali się w śnie, a tu czuła się bardziej pewnie niż gdziekolwiek indziej.
    - Zakończ go! Obudź się! - Wykrzyczała, gdy mężczyzna zbliżył się na wystarczającą odległość.
    Luen

    OdpowiedzUsuń
  15. [Powinnam zapytać o to jeszcze wczoraj, ale dopiero dzisiaj zrozumiałam, że będę miała z tym problem: czy wątek zacząć od sprzeczki i porwania, czy już od spotkania maga i orka, a tamto potraktować jako "tło"?]

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  16. Sarven nie należy i właściwie nigdy nie należał do grupy ludzi rozrywkowych. Owszem, lubił chodzić do karczmy, gdzie echa wojny słabły nieco, a ludzie w szklanicy alkoholu znajdywali odrobinę pretekstu do tego, aby się zabawić. Wtedy mag lubił ich obserwować, a i sam chciał czasem spróbować czegoś mocniejszego, co mogłoby rozgrzać obolałe kości i zeschnięte na wiór serce, a mózg wypełniony liczbami, wykresami i wersami ksiąg mącił się na krótką chwilę, pozwalając sobie na wytchnienie.
    Nie można było go jednak nazwać alkoholikiem… no… chyba nie można było.
    Tego dnia nie miał jednak czasu na zabawianie w karczmie. Miał tysiąc swoich spraw, które musiał załatwić teraz, już natychmiast, a gdy cokolwiek mu w tym przeszkadzało, wpadał w gniew. Gdyby wciąż żyli ci, którzy znali go całkiem dobrze, wiedzieliby, że nie trzeba się przejmować tymi atakami złości. On po prostu już tak miał. Kiedy coś nie szło po jego myśli, strasznie się denerwował.
    Teraz znalazł sobie ofiarę w postaci deszczu. Zaciągnął mocniej kaptur na głowę i przyspieszył kroku, podpierając się na swoim kosturze, który odciążał zniszczoną po wybuchu nogę. Gdy ktoś nie wiedział z kim ma do czynienia, mógłby z łatwością pomylić władcę cieni ze zwykłym żebrakiem. A już zwłaszcza ktoś, kto był kompletnie pijany.
    Sarven, jak zwykle z resztą, starał się nie rzucać za bardzo w oczy, idąc samą krawędzią rozmokłej drogi. Wiedział, że gdzieś niedaleko jest obozowisko orków, jednak nie miał się czym przejmować. W końcu znał samego Muragarokka i choć nie byli w bardzo zażyłych stosunkach, a jedynie mieli okazję zamienić ze sobą zaledwie kilka słów, to jednak Sarven nie spodziewał się z jego strony żadnych kłopotów.
    Za to, jak widać, ze strony jego podwładnych już powinien.
    Nie chciał się mieszać w żadną awanturę, więc kiedy orczyca zaczęła go zaczepiać, szedł po prostu przed siebie, z nadzieją, że tej się zwyczajnie znudzi i pójdzie w swoją stronę. Nie przewidział, że ignorowanie jej zdenerwuje ją jeszcze bardziej.

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  17. Calanthe usłyszała za sobą krzyk, który nagle przerodził się w tysiące innych. Chciała się odwrócić i zobaczyć, co się dzieje, ale nie mogła sobie na to pozwolić, ponieważ już dawno nauczyła się, że taka chwila nieuwagi mogłaby kosztować ją życie. Zamiast tego zadała kolejny cios, powalając jednego z przeciwników na ziemię. Chwilę później zobaczyła, jak obok niej przebiega mnóstwo postaci, tych samych, które widziała wcześniej i bała się o to, że mogą ją zaatakować. Przygotowała się na to, że właśnie to zrobią, ale nic takiego się nie wydarzyło, co kobieta przyjęła z ulgą, ale również z zaskoczeniem. Nie spodziewała się, że nieznajomi wojownicy mogliby postąpić w ten sposób. Zwykła życzliwość była teraz rzadko spotykana, chociaż jakby przyjrzeć się stylowi walki, który reprezentowali, to można byłoby przypuszczać, że po prostu umiłowali sobie pojedynki i skorzystali z okazji, aby spożytkować furię, która w nich drzemała. Calanthe jednak to nie przeszkadzało, tak samo jak powody tych istot, dopóki nie robili jej krzywdy i pomagali rozprawić się z wrogiem.
    W pewnym momencie zrobiła wślizg, podcinając nogi jednemu ze swoich przeciwników, by później wstać prędko na nogi i zadać mu kilkanaście szybkich ciosów. Potem poczuła, jak ktoś szarpie ją za ramie i obraca w swoją stronę, ale w odpowiednim momencie zdążyła się wyrwać, a następnie uderzyć. Kolejnego ciosu już się nie spodziewała, więc zanim zareagowała, oberwała w ramię. Ponownie jednak okazała się zbyt wolna, gdyż chwilę później jeden z nieznajomych sojuszników rzucił się na jej wroga i zabił go toporem. Calanthe nie miała pojęcia czy powinna podziękować, czy nie, ale mężczyzna pobiegł dalej, zanim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć lub zrobić. Naprawdę była pod wrażeniem. Szybko jednak opamiętała się i rzuciła w dalszy wir walki.
    Wszystko wskazywało na to, że uda im się wygrać. Co prawda wrogowie wciąż wyskakiwali zza krzaków i innych zarośli, ale każdego udawało im się pokonać. Mówi się jednak, aby nie chwalić dnia przed zachodem słońca i ta zasada sprawdziła się w tym przypadku. Calanthe była właśnie w trakcie walki, kiedy zobaczyła, jak na polu bitwy pojawia się jakiś mężczyzna. Wyglądał zupełnie inaczej niż jego towarzysze. Kobieta przyglądała mu się przez chwilę. Obserwowała, jak unosi ręce, a jego wargi zaczynają się poruszać. Wyglądało to dziwnie, ale szybko miała okazję się przekonać, co tak naprawdę się dzieje. Nagle straciła czucie we wszystkich częściach swojego ciała i upadła na ziemię. Była obeznana z magią, dlatego zorientowała się, że właśnie z nią mają teraz do czynienia. Stali się całkowicie bezbronni. Prędko zostali otoczeni, a następnie związani. Kątem oka zobaczyła sztandar swojego rodu. Została znaleziona.

    Calanthe Vilgefortz

    OdpowiedzUsuń
  18. Dotarły do niej słowa padające z ust orka. Mówił w jej języku. Mogłaby się założyć, że jako jedyny z całej tej barbarzyńskiej bandy. Przesunęła opuszkami palców po szyi smoka i chociaż nie wydał z siebie żadnego dzwięku, wiedziała, że jest łasy na pieszczoty. Stanęła w miejscu i słuchała dalej, jeszcze przez moment się nie odwracając. Prychnęła cicho pod nosem. Na twarzach żołnierzy, którzy jeszcze przeżyli, malowało się ogromne zdziwienie i zaczął wdzierać się ból. Jeżeli jeszcze trochę ich przetrzyma, ich nogi trzeba będzie amputować, a na nic zdadzą się jej tacy wojownicy.
    Pstryknęła tylko palcami i wskazała na strażnika przy drzwiach.
    - Sprowadz smoki ziejące ogniem, niech pozbędą się lodu z ciała naszych ludzi. Nie chcemy, aby nasi medycy się przepracowywali. – Akurat mało ją obchodziło przepracowanie lekarzy, każdy miał swoją pracę do wykonania. – A, i wycofajcie Diamentowego, bo zajmuje pół placu. W razie potrzeby atakować – tutaj zwróciła się już do jeźdźca na grzbiecie smoka.
    Dopiero gdy jej rozkazy zostały przyjęte, a smok zaczął się wycofywać, odwróciła się w stronę orka, który do niej wcześniej przemawiał i podeszła powoli w jego stronę.
    - Spójrz. Wybiliście lojalnych ludzi, którzy oddali życie za mnie i moje bezpieczeństwo. Którzy latami szkolili się lub szkoliliby się nadal dla swojej królowej. A wy przychodzicie wyżynając wszystkich w pień, aby potem złożyć ofertę pomocy mi? Nie słyszysz jak bardzo niedorzeczną składasz mi propozycję, orku? – uniosła brew. W tej sytuacji nie było jej do śmiechu. – To prawda. Jesteście silni. Ale skąd mam wiedzieć czy potraficie być również lojalni.

    Ava

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Przepraszam za tą nieobecność, ale miałam za dużo na głowie, teraz postaram się częściej tu bywać ^^.]

    Patrzyła zdezorientowanym wzrokiem na całą sytuację, wszystko składało się jej w jeden, wielki, chory bałagan, z którego nie potrafiła się wydostać. Czuła każdy element tego koszmaru, zapachy, gorąc bijący od ognia trawiącego słomiane strzechy, a także głosy, dźwięki, które raniły jej uszy, niczym noże, sprowadzając do jej mózgu okrutne wspomnienia z dzieciństwa. Choć wszystko zdawało się być w całości realne, to jednak zasłaniała każdy z bodźców jakaś cieniutka warstwa, która dodawała Luen odrobinkę trzeźwości umysłu.
    Kiedy ork odezwał się, wyrywając dziewczynę z rozkojarzenia, przymrużyła powieki, skupiając się na jego postaci. Wszystko zaczęło ucichać, nawet przeraźliwe jęki umierających nie drażniły już tak bardzo. Po króciutkiej chwili namysłu na nowo otworzyła swoje czarne, bezbiałkowe oczy, nadając im jeszcze większego wyrazu i przenikliwości. Skierowała spojrzenie ku zakrwawionemu ostrzu broni, jakby obawiając się, że zaraz, jeśli się nie pospieszy z wyjaśnieniami, znajdzie się niebezpiecznie blisko tego zabójczego przedmiotu.
    - Jesteśmy chyba w śnie i bynajmniej nie jest on mój. - Odezwała się spokojnym głosem, mimo tego, iż jej zdenerwowanie przekraczało normę. - Lepiej stąd chodźmy. - Dodała, "odrywając" się z gracją od zwęglonej ściany i ruszając w innym kierunku, byleby jak najdalej od miejsca walki.
    Po wykonaniu kilku metrów, zatrzymała się i rozejrzała dookoła, niezbyt wiedziała, gdzie powinna odejść, gdyż każdy ruch był niepewny, a kolejny krok mógł przenieść ją w całkiem inną warstwę snu, inne wydarzenie, które mogłoby być bardziej niebezpieczne niż aktualna sytuacja.
    - Obudź się. - Wymamrotała w stronę orka, patrząc na niego lekko zdezorientowanym wzrokiem. - Po prostu to zrób. Wystarczy, że otworzysz powieki, a wtedy wszystko zniknie. - Zakończyła tajemniczym i melancholijnym tonem.

    Luen

    OdpowiedzUsuń
  20. Mówił naprawdę mądrze. Zbyt mądrze, aby go zlekceważyć, machnąć ręką i odejść. Wpatrywała się w niego, a chłód w jej spojrzeniu powoli zaczął ustępować miejsca zaintrygowaniu. Po wysłuchaniu wszystkich słów orka, odwróciła się w jego stronę dość energicznie, co nie pasowało zdecydowanie do tego całego chłodu i poczucia wyższości. Może były to szczątki jej dawnej osobowości i charakteru? Nikt w to nigdy nie wnikał.
    Podeszła powoli w jego stronę.
    - Fakt, że, no cóż, zmiażdżyliście w boju moich wojowników nie daje ci prawa do wyrażania się o nich pogardliwie. Robili, co mogli, aby chronić swoją królową. Fakt, nie wystarczyło to, ale świadczy to o ich oddaniu i lojalności, a samo to warte jest szacunku wobec nich.
    Zerknęła niechętnie na jedną z kobiet orków, którą właśnie minęła. Nie mogła powiedzieć, aby wyglądała estetycznie. Ale, cóż, orkowie mogli dokładnie to samo sądzić o ludzkich kobietach.
    - Zadziwia mnie to, jak dobrze radzisz sobie z dyplomacją. Prawie mnie przekonałeś, abym Wam zaufała. Prawie.
    Obróciła nagle głowę, bo usłyszała nadlatującego smoka, tym razem ziejącego ogniem. Odsunęła się bez słowa na bok, aby czasem nie stanąć w polu rażenia.
    - Wypuśćcie również orków.
    - Wasza wysokość, ależ… czy jesteś pewna?
    - Nie. Ale zróbcie to. I zostawcie przy nich smoka. Zdaje się, że to jedyna istota, której się boją – zerknęła ukradkiem na orka, z którym przed momentem rozmawiała.
    Żołnierz skinął głową. Smok ziejąc niewielkim płomieniem zaczął roztapiać lód. Wkrótce cały dziedzinie oprócz krwi zalany był również wodą.
    - Jeżeli masz mi coś jeszcze do powiedzenia lub… zaoferowania, zapraszam w bardziej odpowiednie do tego miejsce – odezwała się nareszcie, wskazując ręką w stronę zamku.

    Ava

    OdpowiedzUsuń
  21. [Chcę i muszę mieć wątek z Panem Orkiem :D Gdzie me maniery: dzień dobry, dobry wieczór!
    Jako, iż mój mag jest kompletnie pozbawiony jakichkolwiek umiejętności bitewnych ich spotkanie może wyglądać całkiem zabawnie. Jak do tej pory wystarczyło mu do szczęścia jego magia iluzji. Z resztą, kto by nie chciał mieć wątku z ORKIEM?! :D]

    Terry

    OdpowiedzUsuń
  22. [Ach nic nie szkodzi - ważne, iż w ogóle odpis jest c:
    Jak można takiego wojownika nie lubić?! Noż jak?!
    Ohohoho - to już poważny wyczyn. Tym bardziej, iż mój Terry nawet nakryty maskował by się wszelkimi możliwymi sposobami... myślę. Mógł zostać wysłany gdzieś blisko granicy a najlepszy Pan Ork idzie go ochraniać bo to będą jakieś "negocjacje" (które zakończą się wejściem okrutnego wojownika :D). Ale nakryć go na sprzedawaniu informacji? Och - to by zawaliło mu cały jego świat! Też brzmi wyśmienicie. Zależy jak szybko Murag go zabije xD Myślę, iż Terry dał by radę na tyle sprawnie używać swej iluzji aby nawet nie stać blisko jego miecza i próbować z nim porozmawiać. O! Ale żeby później nie sprzedał go Avie... OCH tyle możliwości! Wchodzę w to. Przybył na negocjacje ale z orszakiem od Króla :D Takie piękne widzieć gniew pana orka gdy go dojrzy :D]

    P.S. Och, to wszystko wyrwane z kontekstu postaci :D
    Terry

    OdpowiedzUsuń