15 września 2015

Nigdy nie rań osoby, której nie możesz zabić

Ava Blackymoore
Queen of Spades
That woman is as powerful and dangerous as she is young and beautiful.

Mało kto pamięta ją już jako kobietę z dawnych lat. Piękną damę stojącą w cieniu króla Ruvena, z tajemniczym uśmiechem błąkającym się na twarzy. Zastępującej go godnie, wysłuchującej wszystkich skarg poddanych, gdy monarcha wyjechał na wojnę. Tylko w zamkniętych czterech ścianach mogła zdjąć z twarzy maskę dumy i okazać swój strach – strach, że jej ukochany może nigdy nie wrócić z wojny, a królestwo przepadnie. Mroczne elfy przejmą zamek oraz krainę, wybijając wszystkich w pień. W sporej szkatułce pod biżuterią, pod ukrytym dnem chowała listy od niego, w których uspokajał ją, że wszystko będzie dobrze. Że wróci. Że musi być dzielna. Była dzielna. Tylko dlaczego to tak bolało?
Ale to było jeszcze nic w porównaniu z tym, co nadeszło.
Nikt nie wiedział dlaczego królowa zniknęła, ani, tym bardziej, dlaczego zwróciła się przeciwko własnemu ludowi. Dlaczego zagroziła śmiercią każdemu, kto nie stanie po jej stronie. Zatarł się obraz miłościwej pani, miast niej mieszczanie widzieli jedynie chłód i bezwzględność.
Lecz to nie jest tak, że jest okrutna. Docenia ludzi walczących w jej imieniu i nie lekceważy ich. Okazuje im szacunek, szczególnie wtedy, gdy poświęcą dla niej życie. 

Historia Relacje Wspomnienia

39 komentarzy:

  1. Wszystko pokomplikowało się jeszcze bardziej. On, Ruven Blackymore, miał zostać królem Farrain? Nie był w ogóle przygotowany do tej roli! Jedyne, co pamiętał i znał przez całe życie to szczęk mieczy, ciężar pancerza i ciepło wytwarzane przez kulę ognia formującą się w jego dłoni. Był żołnierzem, mającym zadatki na dowódcę legionu. O taką sławę walczył. Od niedawna jednak kazano wbić mu się w królewską rolę, która kłuła go ze wszystkich stron niczym więzienie z cierni.
    Owszem, wydawałoby się, że dla królewskiego syna taka rola jest czymś zupełnie naturalnym. W końcu powinien to objawiać w krwi. Co jednak poradzisz, gdy twój ojciec był szaleńcem, który w swoim mniemaniu miał żyć jeszcze 50 lat? Ruven, z własnej głupoty lub winy ojca, nie brał nigdy na poważnie kwestii rządzenia Farrain. Sądził, że Calhoun będzie pierwszy w kolejce do tronu… Nie mógł nawet liczyć na jego pomoc, gdyż został on wysłany do królestw za morze.
    Na dodatek, dzisiaj miał poznać swoją przyszłą żonę. „Najpiękniejszą księżniczkę królestw” jak zapewniał go ojciec. Ruven nie wiedział, ile było w tym prawdy, a ile legendy, ale jeśli miał być szczery wolałby za żonę pojąć kogoś więcej niż ładnie wyglądające pudełko. Zawsze wyobrażał sobie swoją żonę jako niestrudzoną kobietę z charakterem, równie dziką jak on. Miał nadzieję, że niejaka… Ava, nie zawiedzie jego oczekiwań.
    Król Farrain nie miał jednak czasu zbyt długo rozmyślać o księżniczce. Siedział pogrążony w sprawach królestwa po uszy. Jak przewidywał, ukochany Bryce Blackymore, w swym szaleństwie popełnił kilka błędów. Nawet ktoś tak nieokrzesany jak Ruven to widział. Musiał zaprowadzić tu porządek i bardzo mocno się zaprzeć, by prowadzić to wszystko po swojej myśli. Wojskowa dyscyplina miała mu w tym pomóc. Miał przed sobą cel – zapewnić Farrain dobrobyt. I to możliwie jak najmniejszymi kosztami wśród ludzi.
    Ruven pochylał się nad mapą królestwa wraz z kilkoma doradcami jego, niech Grievrana przyjmie jego duszę, ojca. Była to niecodzienna banda, bardziej skupiona na zapełnianiu własnych skarbców niż chronienia mieszkańców Farrain. Nie wszyscy tacy byli, ale większość prezentowała się jako zdegenerowane bydlaki niegodne nawet jednej monety z własnego skarbca. Król wysłuchiwał w obecnym momencie ich kłótni na temat patrolowania królestwa. W okolicy gór pojawiła się ponoć banda barbarzyńców z innego królestwa. Ruven miał układ z jarlami zamieszkującymi wyspy na morzach, ale ci najwidoczniej nie podlegali żadnemu z nich. Ich znakiem był czerwona łapa niedźwiedzia wymalowana na ogorzałych mordach. Póki co nie zbliżyli się do głównych miast, ale raporty donosiły, że doszczętnie zniszczyli kilka wiosek przy górach.
    - Królu, nie możemy pozwolić sobie na podział wojska, sam doskonale o tym wiesz – powiedział jeden z doradców, a drugi potwierdził jego słowa kiwając głową. Wszystkie oczy skupione były na Ruvenie.
    - Pozwólmy elfom załatwić ten problem.
    Blackymore prychnął pod nosem.
    - Elfom? Sądzisz, że obejdą ich nasze wioski? To nasza wojna.
    - Wojna? Królu, kilku barbarzyńców ciężko nazwać wojną. Po drugie te wioski nie mają żadnego znaczenie strategicznego dla nas i…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Król musi chronić swoich poddanych i nie zostawiać ich, gdy go potrzebują – powiedział Ruven, kładąc dłoń na mapie.
      - Panie, twoje panowanie…
      Wzrok Ruvena, zimny i przenikliwy, spoczął na doradcy. Był bezlitosny i nie łamał danego słowa. Jeśli coś postanowił, był gotowy to czynić choćby do końca życia. Obejmując tron obiecał chronić swoich ludzi.
      - Jesteście tutaj by mi doradzać, nie knuć jak chronić własne posiadłości. Ludzie muszą zbudować zaufanie do nowego króla. Nie zrobią tego, jeśli ten będzie siedział bezczynnie – Blackymore podszedł bliżej do mężczyzny stając przy nim. W porównaniu do wątłego bogaczyny król był potężnym wojownikiem. Wysokim, o piersi niczym beczka, silnych ramionach i twarzą przeciętą bliznami zdobytymi podczas patroli czy treningów. Nie przypominał w niczym magów siedzących nad książkami, a też w końcu nim był. Ruven minął go bez słowa.
      - Wyślijcie trzy patrole w te okolice. Mają mnie informować o wszystkim, co tam znajdą. Możemy mieć do czynienia ze zwiadowcami… - Blackymore odwrócił się w stronę doradców – Liczę na wasz rozsądek, drodzy panowie. W przeciwnym razie rozgorzeje coś gorszego niż wojna domowa.

      Spotkanie z Avą miało się odbyć w ogrodzie. Typowym przyczółki obfitującym w romantyczne chwile, którym Ruven zbyt wiele nie poświęcał uwagi odkąd został królem. Jak go poinformowano księżniczka odpoczęła już po długiej i wyczerpującej podróży, a także czeka na niego w ustalonym miejscu. Blackymore nie przywdział typowo bufiastych, oficjalnych szat królestwa Farrain. Założył prosty strój jaki nosił pod pancerzem, w kolorach królestwa, z wyszytym złotym lwem na jednym rękawie. Piękny materiał nie ukrywał jednak blizn i poparzeń pochodzących od magii.
      Ujrzał kobietę w niebieskiej sukni siedzącą przy fontannie. Ruven podszedł do niej i odchrząknął lekko, by zwrócić jej uwagę.
      Plotki jednak były prawdziwe. Ava była naprawdę piękną kobietą. Długie, czarne włosy okalały twarz delikatną i obdarzoną lekkim słonecznym rumieńcem. Jej ciało, pełne i sprężyste, kryło w sobie nie tylko elegancję, ale też… Wojowniczość? Coś w tym mogło być. Jej ruch był pewny, nagły, podyktowany instynktem. Można było powiedzieć, że Ava było kobietą arcyciekawą.
      Ruven ukłonił się krótko, nie odrywając wzroku od księżniczki.
      - Proszę, usiądź – sam Król przysiadł się po chwili do kobiety - Cieszę się, że możemy w końcu się poznać, księżniczko Avo. Jak minęła ci podróż? Słyszałem, że morze o tej porze roku bywa bardzo zdradliwe. No i… Jak ci się podoba w Farrain?

      Król Ruven

      Usuń
  2. Ruven uśmiechnął się kącikiem ust, co wykrzywiło bliznę przechodzącą przez środek twarzy. Ava z pewnością była damą, ale była bardzo, bardzo oficjalną w tym momencie. Nie zamierzał spędzić na takich warunkach całego małżeństwa, choćby ustawianego.
    Blackymore uniósł lekko dłoń, spoglądając prosto w oczy Avie.
    - Wiem, że zabrzmi to „niekrólewsko”, ale proszę Avo… Ukróćmy to oficjalne tytułowanie i sztuczną etykietę. Do przyszłej małżonki wolę zwracać się po imieniu, niż „szanowna pani”. Nie uważasz, że tak jest lepiej? – powiedział naturalnie, opierając łokcie na kolanach. Wiedział, że nie zachowuje się przy Avie jak prawdziwy władca, dumny i wyniosły, ale to właśnie ona miała go poznać od tej normalnej strony. Lepiej wcześniej niż później, póki ma jeszcze czas żeby zrezygnować.
    Miał jednak nadzieje, że tego nie zrobi. Choć Ruven wyglądał na zabijakę i bawidamka, w większości przypadków taki nie był. Poświęcał się rzemiosłu wojennemu, a teraz rządzeniu. Brał swoje obowiązki nad wyraz poważnie i jeśli los przysłał mu ciekawą narzeczoną nie zamierzał nie skorzystać. Oszczędzało to odrobiny czasu, choć podejrzewał, że i na zaufanie czy szacunek obecnej tu Avy będzie musiał zasłużyć. I nie zamierzał nie podjąć wyzwania, musiał ją tylko… Lepiej poznać. Zobaczyć, czy jest kolejną księżniczką podobną do dwórki czy kimś z charakterem.
    - Dziękuję za miłe słowa. Ludzie tutaj są być może twardzi i nieokrzesani, ale pracowici i lojalni. I to nie zasługa władcy, jestem nim od niedawna. Mam jednak nadzieję, że odnajdę się w tej roli. Obiecałem sobie, że Farrain będzie krainą dobrodziejstw i tak musi być. Choćbym miał umrzeć przy tym obowiązku.
    Ruven wyprostował się.
    - Słyszałem legendy o twoim królestwie. Nie sądzę, by było aż tak mniej wspaniałe. Chciałbym je kiedyś odwiedzić, jeśli oczywiście będziesz sobie życzyła powrotu. Wiem, że musiałaś rozstać się z rodziną, a to z pewnością nie było łatwe. Sam to przeżyłem, więc masz we mnie oparcie. Masz braci, czyż nie?
    Mężczyzna wstał, zadzierając lekko głowę ku słońcu.
    - Co powiesz na to, byśmy zjedli razem obiad? A później… Wybrali się na konną przejażdżkę? Jeśli lubisz tego typu rozrywki oczywiście. Będziemy mogli porozmawiać bez ciekawskich uszów dookoła zamku.
    Zapytał. Musiał. Chciał wiedzieć, czy Ava to kobieta harda i idealna dla niego.

    Król Ruven

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dobry wieczór! Dziękuję za powitanie i to jeszcze takie miłe na dodatek! c: Starałam się, żeby wszystko miało ręce i nogi, więc cieszę się, słysząc taki komplement. Według mnie Ava jest bardzo ciekawą postacią. Zastanawia mnie dlaczego tak naprawdę postanowiła wywołać rewolucję i co się wydarzyło, kiedy jej nie było. Czekam na dopływ informacji, a także życzę interesującego wątkowania, wiadomo!]

    Calanthe Vilgefortz

    OdpowiedzUsuń
  4. [Kartę Narine pisałam od nowa, bo starej nie zapisałam, toteż możliwe, że nieświadomie wprowadziłam parę zmian. Także głowa do góry, z Twoją pamięcią wszystko w porządku. :)
    Może gdyby nie ta zdrada, to Narine polubiłaby Avę, tyle je łączy. Niestety, ona jest tak oddana królowi, że nie pozostało jej nic, jak z miejsca znienawidzić królową. (Zabawne jest to, że Ava zaginęła w roku, w którym Narine się urodziła, toteż nawet nie pamiętała, jaka była królowa jako żona Ruvena). Zastanawiałam się, co by tu wymyślić, żeby się spotkały i nawet mam pierwszy zalążek pomysłu: cofnąć się w przeszłość przed rok 1181, kiedy Ava wciąż była zaginioną, a Silvertain nie istniał. Narine mogła czegoś szukać w górach i przypadkiem natknęłaby się na Avę. Oczywiście, traktowałaby królową podejrzliwie, chociaż wtedy nie miałaby jeszcze powodu do nienawiści, więc wątek nie musiałby skończyć się rozlewem krwi i paleniem lasu przez smoki. :)]

    NARINE

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej ;) szukałam tych błędów w KP, a widać i tak wtopiłam, nie mniej już wszystko poprawione ^^
    Ciężko ocenić czy Aerin przeszkadzało tak naprawdę towarzystwo mężczyzn, bo raczej wielkiego wyboru nie miała, ale pewnie wolałaby nie być jedyną panną w otoczeniu ;p
    Aj, smutno, że królowa nie będzie jej lubić, mimo to wątek jak najbardziej chcę xd Mamy jakiś pomysł? :)]

    Aerin

    OdpowiedzUsuń
  6. [Witam serdecznie! Bardzo chciałam, by rodzice doskonale wstrzelili się z imieniem, a i sama mam nadzieję, że mnie się udało to samo z charakterkiem.
    Bardzo chętnie Aquila będzie współpracowała z królową, przed którą może skrzętnie ukrywać swoją tęsknotę za swoim dawnym domem (bo pochodzenia na pewno nie uda się jej ukryć, mimo że Aquila została zarejestrowana już na ziemiach Silvertainu, co raczej nie czyni jej z marszu obywatelką). Może mieć też początkowo co do niej jakieś podejrzenia, obawiać się, że będzie próbowała grać na dwie strony barykady. Może zaprosić ją na dwór, by poobserwować jej zachowanie wśród mieszkańców Silvertain. Chyba, że pójdziemy w ciut inną stronę. Może można założyć, że pewien gatunek smoków bardzo chce pozostać neutralny i nie bardzo daje się... "przekonać" do władzy królowej. Może wraz z garścią wojska Ava i Aquila mogłyby wyruszyć na małą wyprawę celem powiększenia smoczych szeregów?]

    OdpowiedzUsuń
  7. [No to tak lepiej, wtedy pewnie Aerin będzie starała się jak najrzadziej używać magii przy królowej :)
    Myślę, że mogła dołączyć, gdy Silvertain budowało się.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Okej, pasuje mi by tak to się zaczęło. Zastanawiam się tylko czy możliwe jest aby Aerin miała już wtedy smoka, czy dopiero po jakimś czasie znalazła Auruma. No i mam zacząć czy ty zaczniesz? Jeśli pierwsza opcja to ciężko mi powiedzieć kiedy zacznę, bo dziś pewnie nie wyrobię się, a w weekend wybija mi dwudziestka i pewnie wszyscy po zajmują mi czas na tyle, że jedynie znajdę moment by odpisywać, a do wyskrobania początku trochę więcej czasu trzeba]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Okej :) Jak mi się uda to w niedzielę lub najpóźniej w poniedziałek wrzucę początek :)]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Tak się zastanawiałam, czy nie byłoby ciekawym rozwiązaniem, gdyby Avę i Narine coś zaatakowało. Oczywiście, wątek zacząłby się od pytań "kim jesteś?", "co tu robisz?" (zakładając, że to miejsce nie było zamieszkiwane przez ludzi właśnie ze względu na żyjące tam zwierzęta), a potem coś postanowiłoby zrobić sobie obiad z naszych pań. I tutaj miałyby albo do wyboru działanie na własną rękę, albo połączenie sił i pozbycie się tegoż stwora. Można to całkiem fajnie rozwinąć: przedstawić ich nieufność względem siebie, niechęć do współpracy mimo realnego zagrożenia, które mogłyby wyeliminować jedynie łącząc siły. Taka sytuacja, która wymusiłaby na Narine okrycie swoich mocy i mogłaby zachęcić Avę do zadawania pytań na temat króla czy po prostu magii. Tak to sobie wyobrażałam, o.]

    NARINE

    OdpowiedzUsuń
  11. [Hej! :) Dziękuję za powitanie. I mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
    Co do tych bitw-bitew to mam mały problem, ponieważ mimo, że to drugie brzmi lepiej, to niedawno widziałam, ze to nie jest poprawna forma. I... teraz sama nie wiem. Poszperam jeszcze po słownikach i jak coś to najwyżej to zamienię :D
    Co do sztuki, to jestem takiego samego zdania :D I dlatego Ylaya też tak uważa :) Zaproponowałabym wątek, jednak to się nie uda ze względu na konflikt stron C: ]
    Ylaya

    OdpowiedzUsuń
  12. Ruven wzruszył lekko ramionami, opierając dłoń na biodrze i stając w bardziej naturalnej pozycji. Uśmiechnął się do Avy.
    - Nie ja kazałem ci przyjść do mnie w tak cudownej sukni - zaśmiał się, unosząc lekko głowę ku słońcu - Podejrzewam, że jeszcze przez jakiś czas będziemy na ciut poważniejszym i sztywnym poziomie.
    Gdyby znał myśli Avy z całą pewnością, by się z nią zgodził. On też nie chciał pchać się przed ołtarz, ale musiał. Nie chciał opuszczać wojska, ale musiał. Nie chciał zostać królem, ale musiał. Często bywa w życiu tak, że nie wszystko układa się po twoich myślach. Blackymore nie był jednak przyzwyczajony do narzekania na to, co przynosiło mu życie. Wolał poświęcić energię na walkę o swoje i sprowadzenie losu na odpowiednią dla niego ścieżkę. Nie liczył, że poddani od razu go pokochają. Albo że doradcy przeżyją zmianę charakteru króla i jego dziwne... Wyskoki.
    - Sześciu braci? Niebywałe, imponujesz mi coraz bardziej - stwierdził, po chwili odpowiadając na jej pytanie - Tak, mam. Calhouna. Byliśmy ze sobą bardzo związani, on również nauczył mnie... Władać moim talentem. Mam nadzieję, że jeszcze go zobaczę.
    Blackymore kiwnął głową na jej chęć podróży z nim po kraju. Wyciągnął ku niej swą silną, naznaczoną ranami dłoń.
    - Pozwól w takim razie, że zabiorę cię do odpowiedniej sali. Sądzę, że będę najlepszym przewodnikiem po zamku - powiedział, uśmiechając się awanturniczo.

    Król Ruven

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiwnął głową, gdy Ava podała mu dłoń i wstała. Miała delikatną dłoń, w której jednak wyczuwał znaki ćwiczeń z jakąś bronią. Była twarda w niektórych miejscach, jak dłoń wojowniczki, choć być może niebiorącej udział w bitwach. Przełożył jej dłoń przez swoje ramię, kulturalnie i z elegancją.
    Ruven odwrócił oczy w kierunku księżniczki, gdy zadała to pytanie. Cóż… Chciał jeszcze uniknąć tego tematu, przynajmniej na początku. Blackymore był dumny ze swojej mocy, ale nie potrafił jeszcze tak dobrze nią władać i nie było się czym chwalić z tego powodu. Przynajmniej cały czas mu się tak wydawało. Wolał szczęk ostrzy niż stanie z tyłu szeregu i miotanie kolejnymi zaklęciami. Nie mógł jednak odmówić skuteczności tej niezwykłej mocy, a także zaskoczenia na twarzach wrogów, gdy po ciosie miecza spotykali się z prawdziwym infernem.
    - Dłuższy czas temu, podczas sparingu z bratem, odkryłem coś, co nie powinno wcale mnie dotyczyć. Zostałem sprowadzony do defensywy i w głupiej wściekłości wyciągnąłem w stronę Calhouna dłoń. Jakie było nasze zdziwienie, gdy zamiast chwycić go za ubranie, cisnąłem w jego stronę ognistą kulą. Spodziewaliśmy się, że tylko Calhoun posiada magiczną moc, magię powietrza. Jednak ja też zostałem obdarzony iskrą, magią ognia – odwrócił się do Avy, lekko się uśmiechając – To destrukcyjna moc, wymaga długich lat treningów, które naznaczają cię poparzeniami. Nie jestem w tym biegły, wolę walkę mieczem niż zabawę czarami. Przyjmuje jednak ten dar, bywa przydatny.
    Do uszu Ruvena dobiegł szum za drzwiami. Król pewnie pchnął je, widząc umykające za róg służki. Ciekawska służba. Mężczyzna pokiwał tylko głową i zaczął powoli prowadzić kobietę w kierunku sali jadalnej. Mijali ciosane w grubym, twardym kamieniu korytarze dające uczucie surowości i zimna. Obrazów było tu niewiele, ale bardzo dużo dekoracyjnych zbroi, broni i dywanów z symbolem lwa. Wszystko w cudownych kolorach Farrain.
    - A ty pani, posiadasz jakieś moce? – zaczął nagle Ruven, idąc z Avą dalej korytarzem. Wskazał dłonią w kierunku najbliższych drzwi – Ahh… Jest i nasz cel podróży.

    Król Ruven

    OdpowiedzUsuń
  14. - Odsuń się człowieku, póki nie mam ochoty wbić ci topora w czaszkę…
    Niski, grzmiący głos odrobinę przestraszył żołnierza, który jednak starał się zachować kamienną twarz. Spoglądał na przybyłą bandę wojowników odzianych w peleryny i potężne, skruszone przez bitwy „pancerze”. Nigdy w życiu nie widział tak rosłych i muskularnych istot, jak przedstawiciele tej dziwnej rasy. Wyglądali niczym wściekłe zwierzęta, naznaczeni bliznami, tatuażami i kolczykami. Bez wstydu odsłaniający nagie piersi na światło słońca. Przypominali odrobinę dziki, zwłaszcza, jeśli chodzi o potężne, szablo-podobne, zębiska wystające im z ust. Wzrok jednak mieli stanowczy i mądry, więc nie byli bezrozumnymi stworzeniami.
    - Królowa… Ava nie przyjmuje… Nieznajomych – powiedział żołnierz przełykając ślinę.
    - Cha ghobe’ daq chag? Mirdautas vras – odezwał się jeden z orków, spluwając na ziemię i unosząc lekko wielgachny miecz. Jego szeroka twarz skrzywiona była przez gorejącą bliznę.
    - Nar Udautas! – groźne słowa wydobyły się z ust ich dowódcy, który zacisnął pięści. Odwrócił się w stronę stojącego przed nimi ludzkiego mężczyzny, po raz ostatni uprzejmie prosząc – Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę, człowieku. Nie wiesz, z kim się mierzy…
    - Co tu się do kurwy nędzy dzieje!?
    Orkowie spojrzeli na idącego ku nim starszego męża w świeżo wypolerowanej zbroi płytowej. Łysa głowa lśniła w świetle słońca, jakby ją również potraktował pastą do pancerzy. Ramiona poruszały się w rytm jego nerwowych kroków, najwidoczniej doniesiono mu o tajemniczych przybyszach. Nie płacili mu za bezczynne siedzenie, a najwidoczniej niektórzy podróżnicy nie rozumieli słowa „nie”.
    - Co jest… - dowódca straży stanął przy żołnierzu, zadzierając lekko głowę w kierunku dowódcy orków. W jego oczach zalśniło zdziwienie, gdy ujrzał twarz tego… Stworzenia. Potrząsnął głową, przyjmując bardziej bojową pozę. Nieważne, co stawało przed tą bramą, złożył przysięgę pilnować bram zamku królowej Avy. W krainach chowają się dziwne istoty i ci tu, mogli być jednymi z nich – Jakbyś miał na tyle jaj, wywaliłbyś ich na zbity pysk!
    „Dowódca czuje się zbyt pewnie” zauważył ork, uśmiechając się ohydnie i krzyżując dłonie na piersi przypominającej wielką beczkę. W okolicach grubych murów i tysiąca żołnierzy każdy czułby się bezpiecznie. Nie będzie jednak taki hardy, gdy zauważy ich w krwawym zewie bitwy.
    - Co tu jeszcze robicie!? Spieprzać zanim zawołam resztę str… - umilkł momentalnie, gdy wielka dłoń chwyciła go za gardło. Nie zdążył wypowiedzieć nawet słowa, próbując złapać choć odrobinę powietrza. Kaptur spadł dowódcy orków z głowy, ukazując jak dziwacznym był on osobnikiem.
    - Ostrzegałem, grugnuk – powiedział, rzucając człowieka o mur przy wtórze śmiechu i ryku towarzyszy. Nie powinien był tego robić, gdyż zagrażało to ich misji, ale nie należał do osób cierpliwych. Dyplomacje zostawiał Doomtakerowi, on był człowiekiem walki. Chaosu i krwi. Nie będzie prosił się tak marnych stworzeń o możliwość wejścia na teren.
    Orkowie zaryczeli głośno zrywając z siebie płaszcze i sięgając za broń.
    - Lok'tar ogar! – ruszyli przed siebie niczym szarańcza przez pola. Taranowali żołnierzy, wbijając się w nich niczym przypływ w skały. Rąbali, zabijali i walczyli ubijając to, co stanęło nim na drodze. Z każdym kolejnym krokiem ziemia coraz bardziej zraszała się brudną, czarną krwią orków i czerwoną ludzi. Ryki orków były przerażające, a ich okrzyki bitewne siały strach w sercach. Skąd wzięli się tak zajadli wojownicy!? Czyżby byli od króla Farrain!?

    Muragarokk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Cha ghobe’ daq chag? Mirdautas vras - Nie chcą nas przepuścić? To dobry dzień na zabijanie

      * Nar Udautas - nie dzisiaj

      * grugnuk - ścierwo

      * Lok'tar ogar - zwycięstwo albo śmierć

      Usuń
  15. Mijał już piąty rok, gdy pozostawiła za sobą wszystko, co znane. Podróże stały się czymś zwyczajnym, były codziennością, kiedy nie zagrzewała nigdzie miejsca, a grzbiet wierzchowca i lekkie bujanie przy każdym kroku chabety, uspokajały nawet w najgorszych momentach. Pozwalały lękom odejść w zapomnienie. Po tak długim czasie w końcu przywykła do zmiany otoczenia, podążając w nieznane, nie mając żadnego celu i nie wiedząc, kiedy znajdzie swoje miejsce lub czy w ogóle je odnajdzie. Odkąd opuściła starego maga, który stał się dla niej nauczycielem, dającym schronienie oraz rady jak panować nad magią ognia, chociaż sam nie specjalizował się w tym, minęło już parę długich miesięcy. Gdyby nie on, nigdy nie skierowałaby się w stronę, gdzie tworzyło się nowe miejsce. Trzymając się tego, co usłyszała od niego, postanowiła jechać w góry, tam gdzie ponoć wznoszony był pałac. Jeśli wierzyć plotkom, oczywiście.
    Nie była pewna, czy zostanie tam, czy będzie mile widzianym gościem w nowym otoczeniu, ale może to była jej szansa, jedyna... ostatnia jaka jej pozostała i ratowała od wiecznego podróżowania po krainach. Ściągnęła wodzę siwego ogiera, który nieco dreptał nerwowo w miejscu. Widać nie podobało mu się tutaj, ale chyba nie tylko on odczuwał lekki niepokój. Spojrzała na widoczne zarysy powstającej budowli, dość daleko od miejsca, w którym teraz była. Wbiła lekko pięty w boki zwierzęcia i cmoknęła cicho, siwek ruszył dalej w teren. Po godzinie dotarła do obozowiska, patrzyła z obojętnością z grzbietu konia na najemników, który wychodzili z paru rozstawionych namiotów. Zatrzymała wierzchowca, kiedy w końcu zagrodzono jej drogę, nie mogła zbliżyć się do największego z namiotów. Tam pewnie znajdywała się osoba, która dowodziła tutaj... tam musiała być Ava. Zsunęła się z siodła i stanęła pewnie na ziemi. Pogłaskała zwierzaka po szyi, jakby uspokajała go, chociaż sama tego potrzebowała.
    - Chcę rozmawiać z tą, która wami dowodzi – powiedziała pewnie, spoglądając na mężczyznę, który stał przed nią. Nienawidziła, gdy musiała rozmawiać z facetami, a ci patrzyli na nią jak na słabą istotkę, jak na dziewczę, które nie potrafi sobie poradzić, a ten tu przed nią i reszta jego kompanów... właśnie tak ją obserwowali, oceniali już na pewno.

    [Udało mi się chwycić trochę czasu i coś takiego wyskrobałam, mam nadzieję, że jest znośnie chociaż, bo początki nie są kompletnie moją mocną stroną ;c]

    Aerin

    OdpowiedzUsuń
  16. Trup ścielał się gęsto, pieśni przodków napędzały kolejne ciosy i fontanny krwi. Orkowie nie pozostawali dłużni za każdą ranę, jaką otrzymali od wrogich żołnierzy. Nie osłabiały ich, a jeszcze bardziej nagrzewały krew, dając moc i dopełniając szału.
    Muragarokk walczył u boku swoich żołnierzy. Choć wyglądało, że miotali się niczym dzikie zwierzęta, tak naprawdę była w tym taktyka. Każdy chronił swoich pleców, nie było szans na zdradziecki atak od tyłu. Podzieleni byli na pilnujące się dwójki, co sprzyjało zmniejszeniu obrażeń. Dodając do tego szybkość i siłę ich ciosów można było śmiało stwierdzić, że nawet ten piętnastoosobowy oddział kobiet i mężczyzn stanowił dość potężną siłę.
    Dowódca oddziału Klanu Czarnej Krwi nie podniósł głowy, gdy rozległ się czyjś krzyk. Całkowicie pochłonął się w zażartej walce, podobnie jak jego ludzie. Raz wzburzone morze nie było tak łatwe do uspokojenia. Dopiero gardłowy ryk wyrwał go z transu. Zadarł głowę wysoko do góry, przerzucając topór do jednej ręki.
    - Kulkodar! – wykrzyczał do swoich ludzi, wbijając krawędź broni w bok żołnierza, który chciał wykorzystać okazję.
    Smok był gotów ich pożreć, ale Tuskhorn był w końcu pewien – trafili w odpowiednie miejsce. Królestwo smoków. Gdzie jest jednak ich władczyni? Gdzie królowa, która miała…
    Lód pokrył ich ciała grubą skorupą. Mróz niewiele im robił, gorzej, że nie mogli się zupełnie ruszyć. W szale niektórzy wojownicy próbowali skruszyć lodowe więzienie, ale na próżno. Smocza magia była zbyt silna. Drakonid zaryczał zwycięsko, wyciągając swoją długą szyją pokrytą mieniącymi się łuskami. Skrzydła rzucały olbrzymi, złowieszczy cień na plac, dopełniając krwawego obrazu niedawno rozgorzałej tu walki. Nie dało się nie zauważyć, że bestia patrzyła na kogoś, kobietę schodzącą po schodach.
    Królową.
    Choć ta delikatna kobieta różniła się od potężnych orczyc, jakie Muragarokk widział na co dzień, sprawiała wrażenie… Posępnej. Żadnych emocji, jedynie czysty gniew wymalowany w zmrużonych oczach. Z matczynym uczuciem pogłaskała smoka po chropowatym pysku, odwracając się w kierunku orczego rozdziału.
    Z jej ust posypały się „groźby”, które wojownicy skwitowali obrzydłym uśmiechem. Jedna z kobiet zaśmiała się pod nosem. Słowa na nich nie działały. Smok i owszem, ale nie groźby. Wyrzucić ich? Hańba dla honoru wojownika i być może… Dla samej królowej? Czyżby litowała się nad przeciwnikami? Czy to o niej mówił szaman?
    Tuskhorn musiał wykorzystać szansę, skoro już zwrócili na siebie jej uwagę. Jako jedyny potrafił mówić we wspólnym.
    - Łaskawie traktujesz nieznajomych, Silnosh. Skoro smoków jest tak wiele, czemu przebiliśmy się przez część twojej armii? Czy nie powinnaś mieć w swoich szeregach najlepszych… Pani? – ork nie wiedział, czy pochwycił jej uwagę, miał nadzieję. Nie mógł zawieść oczekiwań Doomtakera, ludu Czarnej Krwi, swoich oczekiwań… Zwłaszcza nie mógł dopuścić do tego, że nie wykonał jakiegoś zadania. Był na to zbyt dumny – Wiem, że nasza wizyta nie zaczęła się zbyt przyjemnie, ale chcieliśmy ci zaoferować nasze usługi.
    Ork uśmiechnął się, pochylając się odrobinę.
    - A to przed chwilą… Piętnastu orków ubiło setkę twoich żołnierzy. Ile byśmy jeszcze zamordowali, gdyby nie smok? Uznaj tę walkę za mały pokaz naszych możliwości, Silnosh.
    Czy będzie chciała rozmawiać?

    Muragarokk

    OdpowiedzUsuń
  17. [ W takim razie pora na odzew.
    Na wątek chętnie się piszę, choć ostatnio nie mam siły kompletnie na nic, a wycieńczenie skutkuje u mnie ospałością i pracą mózgu na najwolniejszych obrotach, udało mi się wpaść na pewien pomysł. Nie jest on idealny, ani jakiś wybitny, ale może ci się spodoba.
    W opisach postaci kanonicznych doczytałam, że Ava próbowała w jakiś sposób dotrzeć do magi, ale ze względu na to, że przedstawia rasę ludzką, nie było jej dane posługiwać się tymi mocami, także... Może udałoby się nam zahaczyć wątek o właśnie tą rzecz?
    Bądź!
    Mam też drugi pomysł. Jako, że Luen jest magiem snów zna się dobrze i na tych dobrych, jak i tych gorszych, które niekoniecznie każdy chce mieć. Tak sobie myślałam i myślałam, że mogłybyśmy o tym coś napisać? Na przykład, królowa mogłaby miewać koszmary nocne, bądź jakieś inne problemy? A poszukując jakiegoś sposobu na nie, natknęłaby się na Luen?
    Oczywiście, jeśli masz jakikolwiek inny pomysł jestem otwarta na propozycje ^^.]
    Luen

    OdpowiedzUsuń
  18. [Diamentowy doskonale pasuje do tego mojego zimnego osobnika. ;)
    Może nawet królowa. Hm. Sama nie wiem. Tym zdaniem chciałam mu trochę namieszać w życiorysie, bo lubię komplikować życie moich postaci :)
    Napiszmy coś. Poszukajmy pomysłu :)]
    Yashaov

    OdpowiedzUsuń
  19. [ a ja sie cieszę, ze wrociłaś z blogiem. Dobrze mi było *szeroki uśmiech*
    Oh dziekuję śliczne - mam taka nadzieję ;)
    W sumie pisałam to ogolnie, ale mozna tu przyjac, ze wszystko sie zaczelo w owym czasie. ]

    Vaire

    OdpowiedzUsuń
  20. [Ah, nie pomyślałam o tym, pisząc propozycje. W takim razie twój pomysł mi pasuje, jest całkiem interesujący, a szczególnie ta druga część. Luen zapewnie nie będzie zadowolona, że ktoś chce wykorzystać jej moc w taki sposób, ale królowej się nie odmawia. ;)
    W takim razie pozostaje jedno pytanie, kto zacznie? ]
    Luen

    OdpowiedzUsuń
  21. Coś wesoło drgało w jej sercu, gdy otrzymywała zadania czysto zwiadowcze, jakby niedotyczące drugiej strony konfliktu. Prawdopodobnie było jej na rękę oszukiwanie samej siebie. Wykonywanie zadań, które z pozoru nie miały nic wspólnego z militarną stroną konfliktu jakby uspokajało jej sumienie. Jakby czuła, że nie ma na sumieniu jakiegokolwiek niewinnego istnienia. Oczywiście odnalezienie i zbadanie nieznanego jej osobiście gatunku smoków, który z niewiadomych przyczyn zjawił się w tamtych okolicach, tylko z pozoru było zadaniem czysto rozpoznawczym. Głównym celem było wykorzystanie tychże smoków w boju.
    Nie wiedziała zbyt wiele o smokach. Sama dosiadała jakiegokolwiek niezwykle rzadko, a właściwie tylko w zakresie niezbędnego przeszkolenia. Wiele jednak była w stanie wyczytać z otaczającej ich aury natury. W końcu sama miała w sobie zarówno cząstkę magii, jak i dzikość natury. Ta pewna zwierzęcość kazała jej myśleć, że smoki przed czymś uciekały. Nie była jednak w stanie wyobrazić sobie cóż może być tak strasznego, by uciekały przed tym tak potężne istoty, Czy istota równie potężna? Czy może siły natury? Głód? Wyjałowiona ziemia? Coś jednak nie dawało jej spokoju. Czy to coś czai się za morzem i niebawem nawiedzi również pochłonięty wojną kraj?
    Zdążyła na szczęście odpocząć trochę po swojej misji. Była z siebie zadowolona, gdyż nauczyła się już wcześniej ignorować delikatne rozdarcie, czy, jakby to nazwać inaczej - wyrzuty sumienia. Szła równym, pewnym siebie krokiem w stronę dziedzińca. Nie chciała pozwolić swojej królowej na siebie czekać. To byłoby wysoce niestosowne. Aquila, choć niewielu o tym wiedziało, wychowana była niemal dworsko, z ogromnym naciskiem na edukację, etykietę i skromność. Warto przyznać, że to ostatnie niezbyt rodzicom wyszło. Miała bowiem być kapłanką i służyć Wielkiemu Łowczemu.
    Uniosła wzrok, by spojrzeć na swoją władczynię, która uśmiechała się do nich nikle. Gdy usłyszała, że królowa wymienia ją z imienia, niemal odruchowo uniosła nieznacznie głowę, patrząc na żołnierzy nieco twardym wzrokiem. Lubiła czuć się przydatna, nie można było tego ukryć. Sposób w jaki dawała o tym znać był jednak urzekająco niearogancki.
    Spojrzała kątem oka w stronę przygotowanych do lotu smoków. Zmarszczyła lekko brwi, nie będąc do końca pewną jaką formę podróży powinna wybrać. Słysząc, że królowa zwraca się bezpośrednio do niej, skłoniła przed nią głowę.
    -Myślę, że tym razem polecę na smoku, pani. W razie potrzeby przyjmę, oczywiście, postać orła - odparła z pewnością swych słów. O wiele łatwiej będzie udzielać potrzebnych informacji w postaci ludzkiej, choć w duchu modliła się, by Wielki Łowczy obdarzył ją jakimś ułaskawionym stworzeniem do lotu. Uniosła głowę, patrząc na królową i czekając na znak, że mogą wyruszyć w drogę. Nie śmiałaby sama dać orszakowi znać, że wszyscy są gotowi do lotu. Ważne było słowo królowej.

    OdpowiedzUsuń
  22. "Ludzie to okropne bestie.", myśl ta towarzysza jej za każdym razem, gdy czyniła coś niezbyt przyjemnego względem tych istot. Tak było i tym razem, w końcu zdołała opanować swoją moc na tyle, by móc uprzykrzać życie wielu osobom, co było bardzo przydatne, chociażby do zemsty. Wielu urzędników, którzy, gdy była jeszcze przybłędą, krążącą i kradnącą co popadnie, spoglądało na nią z pogardą w oczach, wiło się w nocy, nie mogąc spać z powodu obrzydliwych snów jakie nawiedzały ich umysły. Oczywiście, wszystko to było jej sprawką, ale nie sądziła, że ktoś może ją przyłapać. Niestety, czasem, gdy jest się zbyt pewnym siebie, wszystko obraca się przeciwko tobie i staje się zgubne. Nawet magom zdarzają się błędy, tym bardziej tym młodym i niedoświadczonym.
    Pewnej nocy, podczas transu, do jej pokoju wleciało coś małego, nieprzyjemnie bzyczącego i drażniącego uszy, co rozproszyło jej skupienie. W śnie jednej z ofiar ujawniła swoją tożsamość. Mimo, że był to raptem ułamek sekundy, została rozpoznana. W duchu przeklinała samą siebie za to, że dała się schwytać.
    Szła trochę wystraszonym i speszonym krokiem po wielkim korytarzu, prowadzącym do pomieszczenia, w którym miała się spotkać z królową i ofiarą, która rozpoznała jej osobę podczas jednego z koszmarów. Luen nie chciała tam iść, zwyczajnie obawiała się kary jaka ją czeka. Nie była przyzwyczajona do porażek, zazwyczaj wszystko szło po jej myśli, układając się w wyścieloną kwiatami drogę do celu. Mimo, że należała do tego królestwa, to i tak szczerze nienawidziła niektórych jego członków, w tym osób takich jak urzędnicy, gardzący gorszymi od siebie.
    Kiedy zatrzymali się przed ogromnymi drzwiami, dwóch wojskowych popchnęło ją delikatnie w przód, a trzeci otworzył drewniane skrzydła, wpuszczając dziewczynę do środka. Wolnym krokiem, ze spuszczoną głową, wkroczyła do środka, niczym na ścięcie. Zatrzymała się dość daleko od osób tam będących, po czym skłoniła się delikatnie w wyrazach szacunku do wyżej postawionych.
    Nic nie robiła, po prostu stała, czekając jak potoczą się wydarzenia i tak naskrobała sobie już wystarczająco dużo, by próbować czegoś jeszcze. Uniosła delikatnie twarz, by przelotnie zerknąć na pozostałych, jej spojrzenie przykuła kobieta, wyglądająca naprawdę pięknie i dostojnie. Po chwili zrozumiała, że bezczelnie patrzy się na królową, więc natychmiast spuściła oczy, "wlepiając" je na nowo w podłogę.
    Luen

    OdpowiedzUsuń
  23. Ruven uniósł brwi do góry, nim weszli do sali.
    - Zwyczajni? – zapytał, jakby chciał się upewnić, czy to Ava powiedziała jest prawdą – Nie wydaje mi się, by zwyczajni ludzie byli zdolni do wychowania tylu dzieci. Do tego kobiety, która nie ucieka przed nowymi sytuacjami, a dzielnie stawia im czoła. Na dodatek najwyraźniej wyćwiczonej w pewnych aspektach walki. Nie wiem, gdzie widzisz tu zwyczajność, Avo.
    Powiedziawszy to, uśmiechnął się lekko. Nie bez powodu Ava nie miała dłoni damy szyjącej na płótnach czy układającej kwiaty.
    Jadalnia prezentowała się iście po królewsku, może nie bez powodu – ojciec Ruvena i Calhouna lubił spędzać tutaj najwięcej czasu. Ponoć nawet sam dziadek obecnego władcy Farrain tutaj szkicował plany wojenne, brudząc je sosem. Blackymore pokiwał szybko głową – ten ród był doprawdy dziwaczny, a każdy członek wyjątkowy.
    W tym pomieszczeniu również nie brakowało surowego sznytu. Ocieplane było to wszystko jednak wielkimi oknami, przez które przenikało światło słoneczne mieniąc się w kryształach i srebrnych misach. Na końcu sali znajdował się kominek ze skórami przy którym leżało psisko kapitana straży. Ruven pozwalał zwierzęciu hasać po korytarzach, gdyż darzył sympatią jego właściciela oraz samego psa. Czarny wilczur podniósł głowę zaglądając, kto wszedł do sali po czym znowu pogrążył się w śnie. Król odprowadził Avę na jej miejsce, tuż obok swojego, odsuwając księżniczce krzesło. Stół był okrągły, by traktować każdego gościa równo, co więcej móc z nim swobodnie porozmawiać. Służący ukłonili się, nalewając wina z morwy do wysokich kielichów. Na dzisiejszy obiad przygotowali coś specjalnego, ulubione mięso władcy – dziczyznę w ziołach -, a także skowronki w jasnym sosie.
    - Smacznego – powiedział po chwili Ruven, unosząc także kielich – I wypijmy za twój szczęśliwy pobyt w Farrain.

    Król Ruven

    OdpowiedzUsuń
  24. [Koniecznie coś musi się znaleźć^^ Cieszę się że się spodobała Temeris w tym wydaniu:D Okej, trochę pomyślałam i nawet mam parę propozycji, może coś się spodoba, może ty będziesz miała coś lepszego^^
    1. Jakieś ważne spotkanie, które nieźle mogło zmęczyć z zdenerwować Avę, więc Isla zajęła by się pocieszaniem i rozmową z królową tu po nim^^
    2. Mogłyby we dwie spotkać się omawiać jakąś ważną sprawę, a moja jak zawsze służyłaby pomocną dłonią itp
    a 3, już takie wybiegające po za zamek, tylko niewiem czy królowa robiłaby coś takiego, może jakaś podróż do kogoś ważnego, jakieś zwiady okiem królowej, jakaś podróż:D
    Mogę nawet zacząć, powiedz tylko co byś chciała^^]
    Temeris Myr

    OdpowiedzUsuń
  25. Ork zmrużył oczy przyglądając się jak królowa wydaje rozkazy i odwołuje smoka. Stworzenie z nieziemską gracją uniosło się na wielkich, skórzastych skrzydłach. Muragarokk nie znosił smoków, ale też podziwiał je jako magiczne stworzenia.
    Jego wzrok po chwili ponownie powrócił na sylwetkę królowej. Wyglądała niczym wściekła osa, choć nie miotał od niej ogień, nie… Bardziej chłód. Elegancki, niszczący lód. Nie uśmiechała się dominująco.
    Orkowie rozumieli jej słowa, choć jeszcze nie opanowali na tyle języka, by mogli odpowiedzieć. Cała dyplomacja pozostawała w rękach Tuskhorna.
    Dyplomacja. Widzieli właśnie jej pokaz.
    Muragarokk pokiwał lekko głową.
    -Mądrze z twojej strony, Silhosh, że nie rzucasz się chętnie na sojusz z nami. Widać jednak, że znasz naszą rasę. Wiesz więc do czego jesteśmy zdolni i co hołdujemy najmocniej poza walką. Honor i lojalność, Silnosh. Nie przyszliśmy tu rzucać słów na wiatr. Sądzisz, że pokonalibyśmy tysiące mil, by przy najbliżej okazji cię zdradzić? Nie, pani. Nas jest garstka, ty posiadasz smoki, rozdajesz więc karty.
    Tuskhorn poruszył lekko zmrożonym ciałem, nie spuszczając wzroku z władczyni.
    - Sama jednak odpowiedziałaś sobie na pytanie, dlaczego należy rozważyć naszą propozycję. Twoi wojownicy szkolili się latami, jak sama twierdzisz, a pokonała ich banda… Nie oszukujmy się i nie bawmy w uprzejmości międzyrasowe, ale barbarzyńców. Dzikich i nieokrzesanych. Twoi „drogocenni”, wyszkoleni według ciebie żołnierze padli niczym muchy.
    Ork ponownie skrzywił usta w uśmiechu.
    - Potrzebujesz kogoś, kto będzie zarówno silny i lojalny. Kogoś, kogo twój przeciwnik się nie spodziewa.

    Muragarokk

    OdpowiedzUsuń
  26. Kiedy urzędnik krzyczał, stała spoglądając hardo na ziemię, lecz, gdy królowa dosłownie wyrzuciła go z pomieszczenia, uniosła zadziwiony wzrok w górę, ukazując swoje czarne, bezbiałkowe oczy wszystkim tu obecnym. Zwyczajnie się tego nie spodziewała - nie w takiej sytuacji, przecież to właśnie ten mężczyzna był w stanie ją rozpoznać, a teraz nawet nie może uczestniczyć w wymierzaniu kary.
    Kiedy strażnicy "pomogli" jej podejść bliżej, nie protestowała, wykonała wszystko posłusznie i z pokorą, zatrzymując się niedaleko podestu, choć gdzieś głęboko w jej oczach można było dostrzec wciąż tlącą się i nigdy niegasnącą iskierkę buntu i chęci pięcia się coraz wyżej.
    Wysłuchała wszystkiego, co mówiła królowa z kamienną twarzą, nie ukazując żadnych zbędnych emocji. Wyłapywała każde słowo związane z jej "wyczynem" z odrobinką dumy i samozadowolenia. Oczywiście - bała się kary, ale w równym stopniu cieszyła się, iż zdecydowała się na coś takiego, w końcu, jeśli miała coś zrobić, to powinna to wykonać naprawdę... porządnie.
    Gdy kobieta zadała jej pytanie, uniosła delikatnie wzrok, lecz nie patrzyła wprost na władczynie, nie chciała być nietaktowną, znała swoje miejsce.
    - Tak, przyznaję. Ja to zrobiłam, zostałam złapana, nie będę próbować usprawiedliwiać swojego czynu w żaden sposób. - Powiedziała, ściskając delikatnie materiał sukni. - Nie będę także uciekać od kary, gdyż, choć może być to niegrzeczne, jestem w jakiejś części zadowolona ze swojego czynu, pani. - Skończyła, hamując uśmiech, próbujący wyryć się na jej twarzy, co udało się całkowicie, pozostawiając niewzruszony wyraz takim, jakim był.

    Luen

    OdpowiedzUsuń
  27. [Kajam się. D:
    A co do relacji, cóż. Na chwilę obecną - jako że pan hrabia zamierza dopiero przychodzić i żebrać o sojusze, bo mu wróg od zaplecza dupsko skopie jeśli zaraz nie znajdzie sobie silnych kumpli - założyłam że praktycznie żadne, wszystko wyjdzie w praniu i te sprawy... tak. Ale będzie grzeczny, może nawet spróbuje pogryźć króla. :D ]

    Claudius

    OdpowiedzUsuń
  28. [Mapka fajna rzecz, zawsze podziwiałam osoby potrafiące taką zrobić. Ja jakoś nie umiem ogarnąć tych wszystkich programów. D:
    Damy radę! Vlad i jego, ekhem, specyficzny urok osobisty a la przejechany gronostaj nie są może najlepszym towarzystwem dla jakiejkolwiek królowej, ale przynajmniej w wojence pomoże. Smoka z ojczyzny sprowadzi czy coś. XD]

    Claudius

    OdpowiedzUsuń
  29. Słuchała z nadzwyczajną uwagą, czując ogromne zdenerwowanie, strach, lecz również respekt przed kobietą, przechadzającą się po sali. Kiedy królowa wspomniała o "podróży" na szubienicę, po plecach Luen przebiegł delikatny, ale mrożący krew w żyłach dreszcz, działający na nią, niczym ukłucie tępym ostrzem prosto w pierś.
    Skinęła delikatnie głową na znak, że rozumie to, co zrobiła, i że powinna ponieść za to odpowiednią karę. Wiedziała to, a jednak się bała. W końcu przeżyła na tym świecie zaledwie osiemnaście marnych, w większości poświęconych na ucieczki i żebranie, lat, których nie wspominała dobrze. Chciała więcej, potrzebowała żyć, dlatego odpowiedź była prosta. Ugięła kolano i spuściła głowę, wykonując dworski ukłon przed władczynią.
    - Pani. - Zaczęła. - Dziękuję za twą łaskawość. - Powiedziała głosem wypranym z jakichkolwiek emocji. - Ja, moje umiejętności, a także... Mój przyjaciel, jesteśmy na każdy twój rozkaz. - Dokończyła, unosząc oczy, w których pojawiła się dziwna, a zarazem niebezpieczna iskra, która była zalążkiem większego ogniska. Także w tym momencie coś huknęło, a jedno z okien zakryło coś ogromnego. - Czy powinnam już odejść? Czy może wasza wysokość ma dla mnie jakiś rozkaz? - Zapytała, zerkając ukradkiem na zwierzę za oknem.

    Luen

    OdpowiedzUsuń
  30. [Tak! Wątek z dumną Królową Avą musi być! Och, mam nadzieję, iż tego dnia Terry nie dożyje :D Ale fakt, faktem może mu wtedy zabraknąć jego sztuczek i kłamstw. Musiałby chyba wtedy spalić wszystko albo stać się ich nowym wrogiem :D]

    Terry

    OdpowiedzUsuń
  31. Gdy kielichy stuknęły, a pierwszy łyk został już upity, przyszli nowi władcy Królestwa zabrali się za spożywanie posiłku. Jak zwykle doskonale przygotowany, choć Ruven nie miał podniebienia smakosza. Został wychowany w twardych warunkach, więc, choć brzmiało to nieelegancko, najważniejsze było, by strawa dodawała sił, a nie pięknie wyglądała.
    Zaśmiał się jednak w duchu. Czuł, że pojawienie się Avy przyniesie wiele zmian, nie tylko w samym królestwie, ale też w tak drobnych sprawach jak prezencja dworu czy choćby czegoś takiego jak obiad. Ten dwór potrzebował teraz kobiecej, pełnej galanterii dłoni i... Czułości, którą może dać tylko królowa.
    Blackymore uśmiechnął się do Avy, prostując odrobinę i odkładając sztućce.
    - Dość? Skąd takie myśli? Czyżbym sprawił, że tak się poczułaś? - zapytał szczerze i uprzejmie, po czym szybko dodał oraz skinął lekko głową na przeprosiny - Jeśli tak, wybacz mi.
    Wzruszył lekko ramionami, odkładając dwa kawałki mięsa z tacy na czysty talerz. Nie wstał jednak jeszcze od stołu, czekając aż Ava skończy jeść.
    - Będzie mi miło. Chciałbym pokazać ci moje... Nasze królestwo - poprawił się po chwili. Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do myśli, że za niedługo będzie miał żonę, a królestwo swoją cudowną królową. Ta perspektywa z początku wydawała mu się mrzonką, wolał nadal prowadzić życie żołnierza i wojownika. Spodziewał się głupiutkiej, choć z pewnością pięknej, księżniczki, a tu... Ava mile go zaskoczyła. Miał nadzieję, że to nie była tylko chwilowa fasada, a jej prawdziwy charakter. W tych okolicznościach małżeństwo jawiło się odrobinę bardziej pozytywnie.
    Po posiłku Ruven wstał od stołu, odsuwając Avie krzesło.
    - Przepraszam cię na chwilkę - król wziął jeszcze talerz z resztkami mięsa i podszedł do psiska leżącego pod kominkiem. Wilczur wstał, machając ogonem zadowolony. Blackymore pogłaskał go po głowie, drapiąc za uchem i położył jedzenie dla psa na ziemi. Ukucnął jeszcze, jakby chciał powiedzieć coś strażnikowi tego miejsca - tłumacząc coś zwierzęciu odsunął się do Avy i skinął w jej kierunku głową. Pies szczeknął, na co Ruven zaśmiał się i poklepał ostatni raz zwierzę.
    Wróciwszy do Avy, otworzył jej drzwi.
    - Pozwolisz, że się przebiorę i przygotuję wszystko na naszą małą wyprawę? Powinno mi to zająć do godziny. Jeśli pozwolisz... Chciałbym przyjść po ciebie osobiście - zadowolony i najzupełniej naturalny grymas przeciął jego twarz zroszoną bliznami - Ohh... Przepraszam. Proszę?

    Ruven

    OdpowiedzUsuń
  32. Niezbyt ucieszyła się na słowa królowej, nie lubiła być pilnowana, a już na pewno nie przez strażników, którzy jeszcze przed chwilką traktowali ją jak najgorszego złoczyńce, ale cóż, lepsze to niż śmierć na stryczku.
    - Tak, pani. - Dodała, skłaniając się ponownie i powoli opuszczając komnatę. Na jej twarzy pojawił się pierwszy od wejścia do tego pomieszczenia wyraz inny niż obojętność, a był to uśmiech i to nie byle jaki, można by powiedzieć, że nadał jej twarzy zwycięskiego wyrazu, gdyż w rzeczywistości własnie tak się czuła. Po pierwsze, udało jej się wyjść z tego bez szwanku, no, poza tymi kilkoma mężczyznami podążającymi za nią, niczym cienie, a po drugie w końcu udało jej się dostać bliżej królowej i, co ważniejsze, będzie miała swój udział w walkach, czyli w kolejnym szczeblu na drodze do uznania.
    Po wyjściu z pałacu, skierowała swoje kroki na tyły budynku, ku gadowi, spokojnie siedzącemu w cieniu ogromnej budowli. Strażnicy dość niechętnie podążali za nią, ale cóż, rozkaz to rozkaz.
    Kiedy zobaczyła smoka, zagwizdała delikatnie, a zwierzę wzbiło się w powietrze. Mężczyźni sięgnęli ku mieczom, lecz, upewniwszy się, iż zwierzę odleciało, na nowo się rozluźnili. Luen zaśmiała się delikatnie, idąc na przód bez jakiegokolwiek celu. W końcu miała dużo czasu...

    Luen
    [To jak kontynuujemy? Jakieś rozkazy czy coś innego, niezobowiązującego?]

    OdpowiedzUsuń
  33. [Ale może mu się udać zaciągnąć na swoją stronę wielu ludzi swymi kłamstwami i iluzją >D Chociaż musiałby mieć po swojej stronie z paru smoczych jeźdźców wraz z smokami aby mieć jakiekolwiek szanse xD Pomysły *^* Terry może przybyć w swej masce numer dwa jak zwykle co dwa miesiące i zdać raport. O ruchu wojsk, o tym co zasłyszał, podać papiery i listy które zdobył. Bo on w pełni popiera obie strony więc nie ukrywa żadnych informacji jakie uda mu się zdobyć. Przy władzy rzadko ściąga maski nie chcąc zostać szczególnie zapamiętanym z twarzy.
    Albo może być już miesiąc w kraju i może zostać wezwany przez Avę... ale dlaczego? Po co? Może mu zlecić jakieś zadanie. Sprawdzenie jednego z jej ludzi dla przykładu.
    Można również nawiązać do fascynacji smokami Terrego. Uwielbia je i darzy niesamowitym szacunkiem (chyba jak żadnego innego człowieka). Strasznie chciałby być jeźdźcem no ale - może mieć co najwyżej kota. Chociaż muszę przyznać, iż rozważałam opcję rozmów z Smokiem Alpha - tak, rozmów XD Oczywiście zostało to w strefie rozważań. No, to chyba tyle z mojej strony c:]

    Terry

    OdpowiedzUsuń
  34. [ Dziękuję, też mam nadzieję, że się uda, choć chętnie popisałabym także z Avą, to obawiam się, że Lilith wyszłaby z tego raczej w kilku kawałkach, bądź wcale xD.
    No... Chyba, że udałoby się nam rozpocząć wszystko w przeszłości, gdzie Ava była jeszcze w Farrainie, bądź może mogłyby się spotkać podczas jednej z podróży mojej postaci, tak bez wiedzy, że znajdują się po innych stronach barykady?]

    ^Lilith

    OdpowiedzUsuń
  35. [Nie ma sprawy, ja też zazwyczaj tylko wieczorami bywam, bo i praca i nauka, duużo tego:D A waszego bloga już tak przyczajałam od jakiegos czasu :p Wątek, hymmm. Powiem tak, mój już od jakiegoś czasu Avie i jej władzy jest oddany jak pies, może znałaby ona o nim prawdę i byłby jej wdzięczny że mimo tego nadal pozwala mu służyć u niej, przez co tak bardzo by to wszystko cenił...Masło maślane wiem :D A dalej...hym, masz może jakiś pomysł, czy dalej myśleć^^]
    Uriel

    OdpowiedzUsuń
  36. [Zabij mnie wyszło głupio i krótko, ale porpawię się :p]
    Szybkim krokiem przemierzał zamkowe korytarze. Nie zmrużył oczu od dwóch dni, lecz mimo to nie odczuwał zmęczenia. Dopiero co powrócił z misji, musiał złożyć raport. Musiał spotkać się z Avą. Dwóch jej wysłanników którzy wykonywali zadanie razem z nim już wyruszyło do swych domów. Zazna chwili spokoju, ciepła żon, utulić dzieci. On nie potrzebował tego. Nawet jeśli kiedykolwiek by o tym pomyślał nie było mu to dane. Nie był człowiekiem, nie był też zwierzęciem. Był bronią idealną. A owe narzędzie było na usługach królowej.
    Jego zbroja w niektórych miejscach splamiona cudzą krwi, przyciągała wzrok. Znano go już tu. Zbyt wiele zrobił, by go nie kojarzono. W końcu zatrzymał się przed wrotami prowadzącymi do sali tronowej. Kątem oka, obojętnie spojrzał na strażnika który zmierzył go wzrokiem. Uriel znany był ze swej wybuchowości, nie jednokrotnie zmiażdżył nos tym idiotom utrudniającym mu dostęp do królowej. I tak był grzeczny, momentami temperament go ponosił, nie dodając już że zmieszany ze zwierzęcą furią robił swoje. Ci jednak nie zamierzali robić problemu, wpuszczając go do środka. Zauważył ją z daleka. Wyczuł jej woń, usłyszał bicie serca. Zbliżył się na znaczną odległość, posłusznie klękając nieopodal tronu, spuszczając wzrok do podłogi. Owa kobieta, była władczynią tego królestwa. Był jedną z nielicznych, wiedzącą o tym kim był. Mimo tego nie traktowała go inaczej. Nie wygnała go. Dzięki niej w pewnym sensie czuł się potrzebny. Miał miejsce, może nie dom, lecz miejsce gdzie na razie przynależał.
    - Witaj Pani.- zaczął ciężkim barytonem, unoszac wzrok na jej osobę.- Przyszedłem przekazać, że misja zakończyła się powodzeniem. Grupa szpiegowska została rozbita. Bez świadków i bez jeńców.- stwierdził spokojnie, jakby fakt iż zabito dwudziestkę szpiegów, nawet tych najmniej zaangażowanych było niczym. Nie było litości, dla jej wrogów. Nie z jego strony.

    Uriel

    OdpowiedzUsuń