17 września 2015

W ciemności jesteś sam, choć czasem pojawia się przebłysk, który rozjaśni nawet najgłębszą czerń.



Kto ma prawo, by dzielić na lepszych i gorszych?
Ma je ten, kto jest potężny.
A potęgę można osiągnąć w każdy sposób.
Nawet najmniej racjonalny.


"Czy uwierzysz, jeśli powiem, że koszmar także jest snem, a ty jesteś zbyt ślepy, by to dostrzec?"

Luen Nightmare-Vi
|Osiemnaście lat|Nadmierna ostrożność|Strach przed zranieniem|
|Smoczy Jeździec|Mag snów| Niezmienna w swoich postanowieniach|Wierna|
*Silvertain*

"Wierzyłeś kiedykolwiek w prorocze sny? 
A jeśli byłyby one ustawione?
Co byś zrobił?"

Z pozoru spokojna i cicha dziewczyna, o cudownych rysach i figurze. Mieszkała na uboczu, nikomu nie wadząc, nie wyróżniając się z tłumu, lecz z czasem wszystko się zmienia. 
Wojna zbiera swe żniwa, a rodziny tracą członków. 
Garstki tych, którzy przetrwali skupiają się w jednym miejscu, by ratować swoją skórę przed wrogiem, czyhającym na życie każdego niewinnego. Niekiedy zdarzają się wyjątki, a są nimi ci, którzy potrafią więcej. 
Tak też było z Luen. Moc nie objawiła się od razu. Powoli skradała się, by w najgorszym momencie wyskoczyć, niczym drapieżnik na ofiarę, i zaatakować, wywracając jej dotychczasowe życie do góry nogami. 
Osoby podróżujące wraz z nią, zmieniały się. Ludzie odchodzili, wystraszeni wizjami, które objawiały się w ich snach. Nikt nie rozumiał co się właściwie dzieje. Nawet ona. 
Kolejni wariowali, budzili się z krzykiem, opisując twarz, którą widzieli, choć nie potrafili wskazać jej właściciela, to wiedzieli, że ją znają. 
Mijały tygodnie, szaleństwo rozprzestrzeniało się w tempie zarazy. Ludzie zaczęli popełniać samobójstwa, wtem sny stawały się coraz bardziej wyraźne. Sprawca został złapany i wygnany.
Tak, musiała odejść. 
Błąkała się przez długi czas, aż dotarła do miejsca, które uznała za dom. Nigdy nie zapomniała swojej przeszłości. Wielbi ją, niczym bóstwo, gdyż dzięki niej wie kim jest. 
Postanowiła, że będzie wdrapywać się coraz wyżej i wyżej, by kiedyś osiągnąć swoje cele. Pierwszym stopniem był smok, dosiadła go, lecz nie było to wystarczające. 
"Potrzebuję więcej."

"Będę piąć się w górę, po trupach lub nie,  ale dożyję przyszłości. 
Swojej własnej przyszłości."

Mimo jej wyglądu i aury jaką wokół siebie roztacza, jest spokojna i nie obawia się dążyć do swego celu. Potrafi myśleć racjonalnie i zazwyczaj nie pozwala, by emocje wzięły nad nią górę.
Nie potrzebuje bliższych kontaktów, opartych na zobowiązujących uczuciach. Zresztą, nie posiada żadnych. Jest wyrzutkiem, który nie ma nic na własność... Na razie. 
Pożąda uznania, nienawidzi, gdy ktoś spogląda na nią z pogardą. 
We wszystkich znajomościach, jakie zawarła,  jest zdystansowana i ostrożna. Liczą się dla niej głównie interesy.
Podczas walk działa skrycie i dostojnie, zwracając uwagę na każdy detal.
Kocha czystość.  
Czasem potrafi być miła, choć zwykle ma w tym jakiś inny cel. Nie potrafi kochać, choć pojęcie to jest jej znane. Stara się być sprawiedliwa, ale jest też kobietą i może się mylić. 


Absens Caren

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[Em, witam się z wami z tą oto postacią. 
Nie jest ona może prosta, ale mam nadzieję, że przyjmiecie ją z otwartymi ramionami.
Piszę się na nowe doznania! Zapraszam na wątki i powiązania!
KP będzie edytowana, proszę o wytykanie wszystkich błędów i niedociągnięć.
Dodatkowo: jeśli ktoś chciałby o coś spytać, bądź ustalić cokolwiek dotyczące wątku, to mój numer GG: 54480657 ]

31 komentarzy:

  1. [Dobry wieczór! Magia snów? Muszę przyznać, że to niesamowicie ciekawy pomysł. Fajnie go przedstawiłaś, według mnie. Zresztą całą postać! Luen wydaje mi się taka poważna, czysta, a jednocześnie pewna siebie i silna. Takie postacie zawsze do mnie trafiają i zawsze intrygują. Mam nadzieję, że znajdziesz tutaj samą dobrą zabawę, a także wiele ciekawych wątków! c:]

    Calanthe Vilgefortz

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej! :) Zacznę od tego, że drugie zdjęcie jest nieco przerażające. To przez te wielkie, czarne oczy O.O
    Przechodząc do rzeczy - postać bardzo mi się podoba. A magia snów jest naprawdę bardzo ciekawa. Życzę wielu udanych wątków i dobrej zabawy! :) I chociaż chętnie poprowadziłabym wątek, to jednak ze względu na to, że są w innych królestwach, to nam to raczej nie wyjdzie C: ]
    Ylaya

    OdpowiedzUsuń
  3. [Już na wstępie, tak samo jak moja poprzedniczka, muszę Cię pochwalić za pomysł z magią snów. Nie spodziewałam się takiego maga, także już na wstępie mnie zaciekawiłaś. Narine pewnie też by to fascynowało, w przerwach między przeklinaniem Luen za dołączenie do królowej. c:
    Co do wytykania błędów: na początku karty masz "A jeśli byłyby one ustawione?
    Co być zrobił?" Zakładam, że tam miało się znaleźć "byś", nie "być". :)]

    NARINEROMENOWEA

    OdpowiedzUsuń
  4. [Wątkowanie z wrogiem ani trochę mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, można w ten sposób mnóstwo ciekawych rzeczy wymyślić. Także chętnie wysłuchałabym Twojego pomysłu. :)
    Również dziękuję za pochwałę!]

    NARINE

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ależ bardowie istnieli naprawdę! :) We Francji pod nazwą trubadurzy na przykład (: Co prawda działali na nieco innych zasadach niż Ci opisywani w książkach fantastycznych, lecz to zawsze coś :D
    Co do wątku, to ogólnie mi się podoba :D Ylaya to nie ten typ, co ocenia po tym, do jakiej strony w wojnie należy. Tym bardziej, że sama trzyma się bardziej na uboczu :) Więc chętnie nawiązałaby znajomość nawet z wrogiem. Mogłyby się poznać właśnie na występie Yl. Potem na kolejnym i kolejnym. I pewnego razu Yl odkryłaby, że Luen należy do świata Królowej i ma władzę nad smokiem. Jednak zamiast krzyczeć o szpiegu, to poprosiłąby ją, aby ta pokazała jej swojego smoka :D ]
    Ylaya

    OdpowiedzUsuń
  6. [Witam serdecznie swoją poddaną. :) Wydaje mi się jednak, że trzeba troszkę zmodyfikować historię czy charakter Twojej postaci.
    Chodzi mi po pierwsze o to, że tytułu arystokraty nie dostaje się tak, o, bo ktoś nie miał się gdzie podziać. Tytuł arystokraty dostaje się od monarchy za naprawdę ważne dla państwa wyczyny, a i tak często kończy się to na drobnej szlachcie, własnej ziemi i wolności od płacenia podatków. Arystokrata to jednak ktoś więcej, kto potrzebuje kontaktów, żeby istnieć. Racja, często uważają się za ważniejszych, co nie zmienia jednak faktu, że kontakty są bardzo przydatne.
    Twoja bohaterka jest bardzo młoda, żeby sama otrzymać tytuł arystokracji i w dodatku zrobić tyle dla kraju. Wiem, że walczy na smokach, no, ale... nie wygrała przecież sama żadnej bitwy.
    Co do mocy - bardzo mi się podoba, jest ciekawa i oryginalna. :)
    No i zaproszę z chęcią do wątku, jeżeli tylko znajdzie się jakiś pomysł.]

    królowa Ava

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam cię bardzo, bardzo serdecznie na blogu :) Zgodzę się z drugą Administracją, co do arystokracji oraz tego, że moc jest naprawdę bardzo ciekawa. Na poprzednich odsłonach nie mieliśmy maga snów, a to naprawdę ciekawa opcja, swoiście wchodząca w iluzję :)
    Zapraszam cię w takim razie na wątek! Najpewniej do Muragarokka, bo są po tej samej stronie barykady. Twoja pani wydaje się bardzo potężna w swojej mocy, ale co powiesz by raz poszło coś nie tak? Luen załamała swoją moc z niewiadomych przyczyn, a jej ofiarą padł Tuskhorn. Dwójka została uwięziona w snach Muragarokka o jego przeszłości, ciągłych bitwach. Coś jednak będzie ich gonić, zmuszając do walki...]

    Muragarokk

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy tworzyła, potrzebowała ciszy i spokoju. Jej największe dzieła powstawały w samotności, podczas długich nocy, podczas których wpatrywała się w zagwieżdżone niebo. Uwielbiała ten widok. Napełniał on ją bardzo wieloma pomysłami, sprawiał, że aż chciało jej się tworzyć. Ponadto podczas takich nocny mogła spokojnie myślec. Mogła wracać wspomnieniami do swojego ukochanego, do tego samego, co ją tak zdradził i pozostawił na pastwę losu. Rozmyślała tez o pewnym elfie, który ostatnio coraz częściej wkradał jej się w sny i myśli. Im dłużej go nie widziała, tym intensywniej o nim myślała. A przecież nawet nie miała pewności, czy ten elf żyje... Może niepotrzebnie się zadręczała?
    Grała spokojnie, rozmyślając o znajomości z Aramisem. W jej utworze pojawiały się wszystkie te dobre chwile. Od momentu, w którym ją uratował, poprzez podróż, spędzone długie noce na rozmowach, na uśmiechach, przypadkowych muśnięciach dłoni. Jej gra była delikatna, przepełniona miłością i namiętnością. W końcu to jednak runęło. Jej gra stała się ostra, boleśnie raniła uszy. W jej głowie pojawił się obraz Cirdiana. Jak próbował zatopić w jej sercu ostrze, jak próbował zabić, a potem jak rzucił się w pościg za nią i Aram, który dzielnie jej bronił.
    Westchnęła w końcu cięzko, po czym przeniosła się z ziemi na pobliskie drzewo. Szybko weszła na najbardziej wygodną gałąź, na której rozłożyła się wygodnie. Wyciągnłęa nogi przed siebie, a głowę odrzuciła w tył. I wtedy ją zobaczyła. Nieznajomą postać, która jej się przypatrywała. Błyskawicznie zmieniła pozycję. Chwyciła łuk, wzięła strzałę i napięła cięciwę.
    - Nie zdążysz uciec. Kim jesteś? - Odezwała się głośno, tak aby nieznajoma postać mogła ją usłyszeć.
    Ylaya

    OdpowiedzUsuń
  9. [Art jest śliczny, ale mnie nie zadowola zupełnie, cieszę się jednak, że spełnia swoją rolę i pasuje do mojego maga. Dziękuję też za miłe słowa kierowane pod jego adresem. Dyskutowałabym, czy jego doświadczenie jest niedoścignione. Może w boju, ale na pewno nie w kręgu towarzyskim.
    Yashaov mógł być teoretycznie mentorem Luen, teoretycznie, bo w praktyce byłoby to wyzwanie zarówno dla niej, jak i dla niego, i chyba łatwo się domyślić dlaczego ;)]
    Yashaov

    OdpowiedzUsuń
  10. [Ava próbowała dotrzeć do magii jak miała jakieś dwadzieścia lat, teraz ma około 56, więc Luen nie było jeszcze wtedy na świecie. :) Myślę też, że z osobistych problemów nie zwierzałaby się innym poddanym. Strasznie sztywna i dumna z niej władczyni, gdyby miała koszmary, zapewne starałaby się sama z nimi poradzić. c:
    Za to wpadłam na pewien pomysł. Luen mogłaby zostać przyłapana na mieszaniu ludziom w snach w akcie zemsty i zawleczona do królowej, bo dajmy na to, że to byli jacyś urzędnicy, z którymi miała parę niemiłych sytuacji. Jakiś czas pózniej Ava wpadnie na pomysł, aby doprowadzić śpiących żołnierzy króla do obłędu, wykorzystując moc Luen. Co Ty na to?]
    Ava

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście, że nie uwierzyła w taką brednię. Tylko przechodzień? Jasne! Dobre sobie! Żyła na tym świecie od bardzo wielu, wielu lat i potrzeba było naprawdę dobrego kłamstwa, aby w to uwierzyła. A taka bajeczka była po prostu niemożliwa.
    Zdjęła dziewczynę, bo rozpoznała po głosie, z celownika. Schowała strzałę do kołczanu, który pośpiesznie przewiesiła sobie na plecach. To samo zrobiła z łukiem. Spojrzała na nieznajomą i w błyskawicznym tempie zeskoczyła z drzewa. Miękko upadła na ziemi. Kaptur z czarnej peleryny zasłonił jej pół twarzy, lecz mimo to wszystko widziała dokładnie. Ostrożnie chwyciła swój niewielki sztylet, który miała przypięty do paska i który świetnie ukrywała pod materiałem peleryny.
    Może nieco zbyt agresywnie podeszła do dziewczyny i twardo spojrzała jej w oczy. - I co z tego, że to neutralne tereny? - warknęła. Nauczyła się, że zbyt przesadna ufność względem niektórych się nie opłaca. Nieznajoma mogła być najcudowniejszą osobą na całym tym złym świecie, jednak równie dobrze mogła być jakąś złodziejką. Albo co gorsza - szpiegiem! - Możesz być złodziejem, mordercą... - dodała, dość mocno zaciskając palce na sztylecie.
    - Co tutaj robisz? Tak naprawdę - zapytała, stając naprzeciw niej. Teraz kiedy Luen siedziała, miała nad nią jeszcze większą przewagę. Mimo, że coś jej podpowiadało, że ta osóbka nic złego jej nie może zrobić, to przecież nie mogła ufać tylko swojej intuicji. Musiała być ostrożna, jeśli chciała przeżyć.
    Ylaya

    OdpowiedzUsuń
  12. [Uwielbiam tajemnicze postacie, więc i Alexej nie mógł być inny ;) Wątek jak najbardziej przyjmę, nawet jeśli może być ciężej bo są po dwóch różnych stronach. Skoro już jakiś tam pomysł masz to słucham, cóż wymyśliłaś :D]

    OdpowiedzUsuń
  13. [A dziękuję ci za komplement, to bardzo miłe biorąc pod uwagę, że Muragarokk do najcudniejszych nie należy zarówno z charakteru jak i wyglądu :D
    Mogę zacząć, ale to nie będzie nic poza tym, że się kładzie spać - a nie chce lać wody zbytnio :D]

    Muragarokk

    OdpowiedzUsuń
  14. Nieco zaskoczona spojrzała na dziewczynę. uniosła nawet brew w górę. Mimo, że nosiła przy sobie kołczan ze strzałami, łuk oraz sztylet nie znaczyło, że kiedyś tego używała. Jeszcze nigdy nikogo nie skrzywdziła. Wiele razy groziła strzałami albo sztyletem jednak jeszcze nigdy nie zrobiła z nich użytku. Nawet na zwierzęta nie polowała, ponieważ uważąła to za barbarzyństwo. Żywiła się roślinkami, chociaż też nie wszystkimi.
    - Zdziwiłabyś się ejszcze - mrukneła jej w odpowiedzi. Chociaż nie była pewna, czy ona mówi to do niej, to jednak nie byłaby sobą gdyby tego w ten sposób nie skomentowała. Nieco wredny uśmiech pojawił się na jej ustach. Nie miała ochoty pozbawić dziewczyny życia. Jednak miała ochotę nieźle nastraszyć tą małą. Chociażby dla podreperowania własnego ego. No i dla rozrywki. Wbrew pozorom była bardzo złośliwą osóbką. Ale tylko czasami.
    - Podróżujesz w nocy? - zapytała pośpiesznie. Wymówki tej dziewczyny coraz bardziej ją rozweselały. Uniosła delikatnie brew w górę i pokręciła głową na boki. Zaraz też zauważyła ogromny cień. Zadarła głowę w górę i o mało co nie upadła. Wpatrywała się zaskoczona w latajace stworzenie, z szeroko otwartymi oczami.
    - Chyba... musimy uciekać... - wydukała cicho, przywołując do siebie wilka, który czaił się niedaleko w krzakach.
    Ylaya

    OdpowiedzUsuń
  15. [Witam również.
    Pewnie, że chcę wątek, zwłaszcza, że Twoja postać kojarzy mi się z moją, którą miałam chyba tysiąc lat temu.
    Mag z magiem zawsze się dogada. Albo wręcz przeciwnie, jednak myślę, że i w jednym i w drugim przypadku można stworzyć coś fajnego. Zapytam jeszcze tylko, czy zaczynamy od zera, czy też nasze postacie mają znać się już chociaż trochę? Na jakiej zasadzie działa moc Twojej pani? Czy Sarven może mieć kłopoty związane z jakimś wyzwolonym koszmarem i posądzić o to Luen?]

    Saven

    OdpowiedzUsuń
  16. Znał dobrze ten sen. Powracał do niego dość regularnie. Zwłaszcza po tym, jak zapadał w niespokojny sen, którego jaskrawe barwy nasycał zażyty narkotyk.
    Ciepłe promienie słońca pieściły twarz, którą jeszcze wtedy nie straszył. Nie czuł bólu, a kolejne kroki nie były wysiłkiem. Mógł biec piaszczystą drogą prosto do celu. Gdyby tylko go znał. Szedł więc po prostu przed siebie, póki na horyzoncie nie pokazała się nieduża, drewniana chata. Zbliżył się do niej, a każdy kolejny krok sprawiał, że czuł coraz większy spokój w sercu. Radosne oczekiwanie na to, co zastanie na drzwiami. Czuł pod palcami nieregularną, szorstką fakturę drewna. Lekkie pchnięcie wystarczyło, aby zaskrzypiały cicho, zapraszająco.
    - Sarven.
    Wtedy zazwyczaj się budził, a codzienność dopadała go jak jadowity wąż, oplatający ciasno jego ciało. Zazwyczaj rozkoszował się wspomnieniami z tego snu, wielokrotnie zastanawiał się dlaczego ten ciągle powraca, co oznacza, dlaczego sprawia mu taką przyjemność.
    Tym razem jednak nie obudził się w tym momencie. Udało mu się otworzyć drzwi i przekroczyć próg małego, uroczego domku. Wtedy też poczuł ból, jakby ktoś chlusnął mu w twarz żrącym kwasem. Widział w wypolerowanej miedzi swojego okropne oblicze. Wnętrze małego domku nie wyglądało tak, jak powinno. Bardziej przypominało dobrze znane mu lochy, w których spędził wiele lat na swoich badaniach. Słyszał szepty, w których nie potrafił rozróżnić słów. Zatrzymał się i obejrzał za siebie. Nie było drzwi. Nie było żadnego wyjścia.
    Wtedy rzuciły się na niego. Jego własne cienie, z furią i ciszą wgryzając się w jego ciało, odrywając je od kości. Oto spełniały się najgorsze myśli wielkiego maga. Sarvena, władcy cieni.
    Od tamtej pory sen nie przynosił ani odrobiny ukojenia. I choć czuł, że to nie był zwykły sen, to pewności nabrał dopiero wtedy, kiedy ten powtórzył się raz jeszcze i potem znów. Wiedział, że ktoś z nim igra, bawi się, a to wywołało wściekłość. Już on znajdzie tego żartownisia i sprawi, aby dobrze zrozumiał swój błąd i zapłacił za niego.
    Wysłał więc swoje cienie na przeszpiegi. Cieniste ogary były szpiegami doskonałymi. Kobieta. Mag, który rządzi snami. Czyż to nie było zbyt oczywiste? Jednak to właśnie od niej postanowił zacząć.

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  17. Cienie szybko uporały się ze swoim zadaniem, a więź, która łączyła je z Sarvenem szybko naprowadziła go na odpowiedni trop. Ogromne psy o czerwonych ślepiach ukrywały się wśród cieni, których tutaj było mnóstwo. Obserwowały spokojnie kobietę i jej smoka, czekając na rozkazy swojego pana, który już zmierzał w tą stronę. W obszernym płaszczu, z kapturem na głowie mógł przypominać starca, który potrzebuje wspierać się na kosturze, by wzmocnić okaleczone stawy. Wyraźnie kulał, jednak to nie sprawiało, że był mniej groźny.
    Nie był zadowolony z tego, co zobaczył. Nie spodziewał się, że magiczka jest smoczym jeźdźcem, to zdecydowanie bardziej komplikowało jego plany. Postanowił jednak spróbować inaczej. Nie będzie atakował. Przynajmniej jeszcze nie. Ostrożnie zaczął zbliżać się do kobiety. Spod kaptura widać było metalową maskę przesłaniającą połowę jego twarzy. Cień, który dawało grube płótno skrywało natomiast czarne oczy.
    - Czyżby ciężka noc? – Zapytał, widząc, że odpoczywa. Za wszelką cenę starał się brzmieć normalnie, może nawet sympatycznie, co wcale nie było takie łatwe do wykonania, biorąc pod uwagę fakt, że miał głos zachrypnięty, wskazujący na to, że przez wiele lat jego właściciel wdychał żrące substancje w swoim laboratorium. Chętnie dałby upust swojej złości w inny sposób, jednak póki co powstrzymywał się. Oczywiście, nie mógł być pewny, że kobieta nie odpowie atakiem, jednak szybko ocenił sytuację i aż miał ochotę się uśmiechnąć. Ona i jej smok siedzieli w idealnym miejscu. Tyle cieni dawało tak dużo możliwości. Ogary tkwiły spokojnie w swoich miejscach, niczym rozleniwione, domowe pupile. Ukryte przed wzrokiem postronnych, widoczne były jedynie dla Sarvena i czekały, aby w razie potrzeby zaatakować.

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  18. Dopiero teraz zauważył oczy dziewczyny i niemal uśmiechnął się na samą myśl jak specyficzne rzeczy ich łączą. Zmierzył spojrzeniem gada, który wyraźnie go nie polubił. I właściwie z wzajemnością. Sarven nie przepadał za smokami. Wolał bardziej naziemny środek transportu, którym był jego cienisty ogier. Nie był też jednak idiotą, toteż zatrzymał się w miejscu, wspierając na kosturze, by odciążyć zniszczoną nogę.
    - Jemu wybaczam – mruknął – I nie chciałbym robić mu krzywdy bez powodu, więc proszę, trzymaj nad nim kontrolę.
    Postanowił grać w otwarte karty, jednak zachowując przy tym odpowiednią ostrożność. Gdyby przyszło mu się bronić, był przygotowany, jednak wolałby tego uniknąć. Z drugiej strony nigdy nie owijał w bawełnę a wszelkiego rodzaju ciągnące się gierki zwyczajnie go irytowały. Miał więc zamiar odpowiedzieć wprost na celnie zadane przez kobietę pytania.
    - Szukam ciebie, pani snów. – Powiedział więc, unosząc nieco spojrzenie, aby móc ją lepiej widzieć. – Ktoś igra ze mną w moich snach, próbuje mnie wystraszyć, być może szuka drogi, aby mnie zabić. – Wyjaśnił. Tego akurat był pewny. Nie wiedział, czy to sprawka tej kobiety, jednak musiał się o tym przekonać. – Pierwsze podejrzenia padły niestety na tą, która ma nad snami kontrolę. – Mówił dalej, wciąż uważnie obserwując zarówno gada jak i maga. – Musisz wiedzieć, że próby nastraszenia mnie nie przynoszą pożądanych efektów. Wręcz przeciwnie, budzą złość i pragnienie wymierzenia odpowiedniej sprawiedliwości. Choć w pierwszej kolejności z pewnością chęć zrozumienia, poznania motywów. Więc? Czy masz mi, pani, coś do powiedzenia w tej sprawie? – Zapytał na tyle łagodnie, na ile potrafił. Prawda była taka, że wcale nie musiał się starać, aby kogoś nastraszyć. Wystarczyła jego parszywa gęba, kościste palce zakończone ostrymi szponami i właściwie to całokształt jego osoby. Co jak co, ale księcia z bajki to on nie mógł nawet poudawać.

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  19. [Na samym początku już moim zamysłem było, by w całość był wmieszany ktoś trzeci, kto chce napuścić na siebie Luen i Sarvena, więc myślę, że można to właśnie w ten sposób pociągnąć.]

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  20. Słuchał uważnie tego, co ma mu do powiedzenia, a wyraz jego twarzy nie zmieniał się ani trochę, choć z umysłu z całą pewnością można było wciągnąć tysiące myśli, które ani trochę nie były pochlebne. Wręcz przeciwnie. Ta magiczka sądziła, że może wodzić go za nos i najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z tego, z kim ma do czynienia.
    - Śmiem twierdzić, że wyraźnie masz mnie za idiotę, choć chcąc uniknąć rozlewu krwi, puszczę tę zniewagę mimo uszu. – Odparł więc spokojnie, nie ruszając się o krok. Taka to była wdzięczność ludzka. W chwili, kiedy od wyłożył wszystko jak leci na stół, ona postanowiła wodzić go za nos, bawić się w półsłówka. – Nie zaprzeczyłaś moim słowom, więc wciąż mam powód, aby wierzyć, że to właśnie ty tak bezczelnie próbujesz namącić w moim umyśle. Czy sądzisz, że teraz wpuszczę cię do swoich snów ot tak, abyś siać mogła jeszcze większe spustoszenie? Owszem, magom zdarzają się pomyłki. Jednak bywają one nieraz tragiczne w swoich skutkach. – Zgodził się i skinął lekko głową. – Dobrze więc. Załóżmy, że wierzę twoim słowom, choć nie dałbym złamanego grosza za ten kłam. Wiedz jednak, że nie zwykłem oddawać się w cudze ręce bez żadnego zabezpieczenia. – Przeniósł wzrok z niej na jej smoka i przyjrzał mu się uważnie. Ten najwyraźniej poczuł, że coś jest nie tak, bo poruszył się niespokojnie i po raz kolejny gniewnie spojrzał na Sarvena. – Jeżeli w czasie tego procesu stanie się coś, co mi się nie spodoba, moje cienie rozerwą twojego gada na strzępy. – Powiedział bez żadnych emocji w głosie. Owszem, był skłonny zrobić coś takiego i choć nie mógł przewidzieć jakby skończył się ten pojedynek, to jednak nie zamierzał dać po sobie to poznać. – Czy taka umowa ci odpowiada? – Zapytał kobietę, nawet ciekaw jej reakcji. Skoro chciała się bawić, bardzo dobrze. Mógł się bawić. Jednak jego gry zwykle kończyły się dość krwawo. Choć z pozoru był niezwykle przyjemnym człowiekiem, to jednak mało szczęścia w życiu mieli ci, którzy zaszli mu za skórę.

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  21. [Przepraszam, że tak długo to trwało :3]

    Życie orków to ciągła walka. Nawet jeśli nie chce uczestniczyć się w nich bezpośrednio, to ciągną się one za tą rasą niczym klątwa, którą oni przyjmują z otwartymi ramionami. W gruncie rzeczy, jakby się tak zastanowić, nie ma orka „niewalczącego”, niezależnie od celu zmagań.
    Gdy szum wojny i szczęk ostrzy ucicha, a klany rozchodzą się na swoje krańce kontynentu to nie oznacza końca bitewnej zawieruchy. Ona nadal trwa – w umysłach dzielnych, zielonoskórych wojowników, a także w sercach oddanych pojedynkom.
    Muragarokk spoglądał na swoich ludzi, snujących się po obozie, który rozbili niedaleko zamku królowej. Byli gotowi do walki i pożądali jej, ale teraz nastał okres spoczynku po ostatniej bitwie. Władczyni nie chciała przyjąć ich do pałacu – oni tego nie żądali. Przyzwyczaili się do polowych warunków i byli gotowi spędzić w nich naprawdę dużo czasu, jeśli wymagał tego cel. Teraz mieli ważną misję i cały czas musieli być w pogotowiu. Nerwy, choć nie było tego po nich widać, mieli napięte jak przed ważną bitwą. Tym większą odczuwali presję patrząc niejednokrotnie na niehonorowych żołnierzy Avy i to, że byli zaledwie garstką przedstawicieli swojej rasy. Ci marni ludzie… Oni się ich bali, ale Muragarokk ciągle odczuwał to, że nigdy nie kupią ich szacunku, choćby nawet wypruli sobie żyły.
    Czy tak ma wyglądać ten nowy świat Glorhirze? Życie w sojuszu z kimś, kto tobą, nieotwarcie, ale zawsze, gardzi? Co jeśli stwierdzi, że obietnica jest nic nie warta? Jak piętnastu orków ma walczyć przeciwko stadzie smoków?
    Szczerze? Muragarokk nie ufał Avie. Ich pierwsze spotkanie było groźne, nieprzyjemne i nie zakrawało na przyjazne stosunki. Zawiązali jednak kruchy sojusz. Z tyłu głowy jednak Tuskhorn miał paskudne uczucie, że Ava nie dotrzyma słowa.
    Ork pokiwał ciężką głową na boki. Noc zawsze przynosiła niespokojne myśli, zwłaszcza na obcej ziemi. Muragarokk podniósł się, rzucając pusty bukłak z cierpkim piwem na bok. Musiał się położyć, dać odpocząć mięśniom i umysłowi.
    - Lo’Gosh… – zwrócił się do orczycy, która siedziała niedaleko - AvewIqu telhaup gorsho Duragar.
    Wydawszy polecenie, dowódca oddalił się w stronę swojego namiotu. Ułożywszy się na twardym posłaniu, zamknął oczy i próbował zasnąć. Miał nadzieję, że choć raz w życiu będzie miał spokojne sny…
    ~*~
    Coś dziwnego…
    Muragarokk otworzył oczy, mając dookoła siebie spaloną wioskę. Czuł swoje ciało, czuł topór, który trzymał w dłoni. Ciepło uderzało o niego ze wszystkich stron. Któryś z żołnierzy uderzył go w ramię, biegnąc dalej w stronę największej pożogi.
    Bitwa… Jak co noc, jak zawsze.
    Ale dlaczego pamięta, że spał? Że kładł głowę na niewygodnej poduszce.
    Dlaczego wszystko czuje, słyszy, widzi tak wyraźnie?
    Ork uniósł topór wyżej, wbijając go w zmierzającego w jego stronę przeciwnika. Krew trysnęła mocno, obryzgując nagą pierś i twarz potężnego wojownika. Metaliczny smak pozostawił w ustach nieprzyjemne wrażenie. Niczym otępiały, Tuskhorn szedł w bliżej nieokreślonym kierunku.
    Dopiero czyjś krzyk, dużo czystszy niż ryki potępionych i umierających, wyrwał go z tego transu.
    „Zakończ go! Obudź się!”
    Co?
    Wojownik zamrugał kilka razy powiekami, podbiegając do tajemniczej kobiety, stojącej na skraju dogorywającej wioski. Bitwa cichła w miarę zbliżania się do tej nierealnej istoty. W końcu nie było żadnego dźwięku. Tylko on i ta kobieta.
    Nie był jednak miły.
    - Co tu się do cholery dzieje!? – zapytał, ściskając mocniej w dłoni broń, dalej ociekając krwią. Łypał groźnie na dziewczynę nie wiedząc czy jest wrogiem czy przyjacielem. Nie wyglądała jednak jakby chciała mu zaszkodzić, a… Jakby sama nie wiedziała co tu robi?

    Muragarokk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AvewIqu telhaup gorsho Duragar - obejmiesz wartę z Duragarem

      Usuń
  22. - To ona! – urzędnik wrzasnął tak, że przestraszyłby nawet smoka. Królowa zmarszczyła brwi, mierząc go chłodnym spojrzeniem, ale ten, zupełnie zaaferowany całą sytuacją, nie zwracał zupełnie uwagi na karcący wzrok monarchini. – To ta wiedzma przyczyniła się do zbrodni jaką jest atak na mężów stanu! Królowo, żądam odpowiedniej kary. Żądam, aby postawić ją przed sądem! Żądam, aby…!
    - Cisza! – krzyknęła w końcu Ava, podnosząc dłonie do swojej głowy, jakby pokazywała, że od tych jęków i wrzasków ją potwornie rozbolała. Wstała powoli z tronu i zwróciła się do jednego strażnika z eskorty winowajczyni. – Wyprowadzić go.
    - Nie, królowo, ja zostanę i pomogę…
    - Pomożesz mi wtedy, gdy się oddalisz i zostawisz mnie samą z winowajczynią – odezwała się, nie spoglądając nawet na niego. Urzędnik przez moment patrzył na nią, zupełnie ogłupiały, z niedomkniętymi ustami, lecz zaraz skłonił się lekko, oburzony odmową i wymamrotał coś w stylu „tak jest”. Strażnik podszedł do niego na komendę królowej i zanim zdążył złapać za jego ramię, ten wykonał ruch, jakby już chciałby się mu wyrwać, spojrzał na niego z wyższością i wyszedł drugimi drzwiami.
    - Przyprowadzić ją tutaj – odezwała się, gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi. – I wyjść – dodała, gdy strażnicy pchnęli dziewczynę w stronę królowej. Popatrzyli na siebie ze zdumieniem, ale żaden z nich nie śmiał podważać jej zdania. Gdy odwrócili się już, aby odejść, usłyszeli tylko: - Będziecie pełnić wartę za drzwiami.
    Żołnierze odwrócili się i z pięścią przyłożoną do piersi skłonili się, aby za moment opuścić salę tronową, odprowadzani wzrokiem Avy. Dopiero kiedy zamknęły się za nimi drzwi, spojrzała na dziewczynę przy stopniach tronu.
    - Słyszałam, że bardzo namieszałaś w głowach urzędników. Poborca podatkowy omal nie został doprowadzony do obłędu przez koszmary senne. Medycy zajmują się nim kolejny dzień. Nie interesuje mnie, jakim cudem jeden z nich wpadł na pomysł, że to niewinna dziewczynka, którą nazwał wiedzmą czy kobiecym wcieleniem na wieki przeklętego Sekota. Ani też pobudki, jakie mogły cię kierować, gdybyś to była ty. Zadam ci tylko jedno pytanie. – Zeszła o jeden stopień niżej. – Czy przyznajesz się do winy?

    Ava

    OdpowiedzUsuń
  23. [Zraniona kochanka-kryptowiedźma była chyba najoczywistszym możliwym wyborem, chociaż przyznam się, że przez okrutnie długą chwilę rozważałam też zdenerwowaną zdradą zięcia teściową. XDD
    Hm, hm, hm. Oczywiście należałoby wykorzystać fakt, że to ta sama strona barykady. Znaczy się, już prawie ta sama, bo Vlad dopiero ma zamiar namawianiem Królowej na sojusz ratować sobie i swojemu malutkiemu północnemu państewku dupę. Nie mam tylko pojęcia w jakich dokładnie okolicznościach przyrody mieliby na siebie wpaść/zostać sobie przedstawieni. :< ]

    Claudius

    OdpowiedzUsuń
  24. [Każda teściowa to wiedźma. Z definicji. XDD
    Ogółem pomysł całkiem niezły. A że w Ardeal smoki się pojawiają, co prawda nieczęsto, ale jednak, to hrabia mógłby się zebrać z oddziałem zaufanych ludzi i pobiec sprawdzić czy gad przypadkiem nie jest ranny czy coś, bo ponoć Królowa używa takich w wojnie i może udałoby się go złapać.
    Fakt, że ten smok jest już używany, może zaboleć, ale że Claudius wybiera się do Królowej żebrać o sojusz, to mógłby przy okazji wypytać Luen o jej "przełożoną".]

    Claudius

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie snuła żadnych domysłów i scenariuszy, bo ludzie w sytuacji, gdy zostają przyparci do ściany, zachowują się różnie. Niektórzy od razu się przyznają, drudzy błagają o litość, trzeci jeszcze wypierają się swoich czynów i wymyślają lepsze historie niż niejeden bard kiedykolwiek wyśpiewał.
    A ona postanowiła zagrać w otwarte karty. Sama nie wiedziała czy w jej przypadku to odważne czy szalone. Mogła przecież ledwie skinieniem palca wydać na nią wyrok śmierci. Na nią, która liczy sobie jeszcze tak niewiele lat.
    No właśnie. Ma niewiele lat, a doprowadziła do obłędu już paru rosłych mężczyzn. Czyż to nie intrygujące?
    Królowa jednak przeszła obok niej i poszła w głąb sali tronowej, zostawiają dziewczynę tam, gdzie ją postawiono.
    - Twoje życie mogłoby się zakończyć w każdym momencie. Gdybym tylko mrugnęła, mogliby wziąć cię na szubienicę lub ściąć ci głowę. Ewentualnie zabrać do lochów na tortury, aż umarłabyś z wyczerpania. A mimo wszystko stoisz przede mną i przyznajesz się do winy, zamiast szukać wymówek i tłumaczeń. Nie wiem czy to odwaga czy szaleństwo.
    Prychnęła cicho pod nosem, zatrzymując się na samym środku komnaty.
    - I faktycznie, nie zawahałabym się przed wydaniem na ciebie wyroku śmierci. Doprowadziłaś do szaleństwa ważnych mężów swojego państwa. A to jest zdrada również wobec twojej królowej. Szłabyś już na szubienicę… gdyby były to normalne czasy. – Odwróciła się w jej stronę. – Jest wojna, a my potrzebujemy ludzi, aby pokonać tyrana. Dlatego masz wybór. Albo sprzymierzyć się z państwem i działać na moje polecenie, albo zginąć za zdradę stanu.

    Ava

    OdpowiedzUsuń
  26. [Nah, nie wyłapałam nic co by mi nie pasowało. :D]

    O Ardeal można było powiedzieć wiele, i z całą pewnością nie byłyby to wyłącznie komplementy - kraj był zimny i surowy, brakowało urodzajnych gleb i miejsc odpowiednich do wypasu bydła, a ludzie na czele z hrabią nie należeli do najprzyjemniejszych w obyciu - ale jedno było pewne. Smoki w Ardeal nie należały do nowości.
    Claudius wychowywał się słuchając opowieści o tych ogromnych, skrzydlatych gadach, o bojach, które stoczył z nimi jego ojciec, a wcześniej dziad i cała rzesza pradziadów kilkanaście pokoleń wstecz. W głównej sali Kruczego Szponu tuż nad wejściem wisiała smocza czaszka - długa na metr szczęka uzbrojona w szereg kłów dłuższych niż palec dorosłego mężczyzny łypała wokół pustymi oczodołami. Było to trofeum, pamiątka, którą wiele lat temu zdobył jeden z jego przodków. Walkę ze smokami książę miał dosłownie we krwi.
    Ale czasy się zmieniają, a wraz z nowymi czasami potrzebne są nowe metody.
    Nieduży oddział doniósł mu o gadzie kryjącym się w jednej z grot wysoko w górach. Jak go znaleźli pozostawało dla hrabiego tajemnicą, i wcale nie miał zamiaru o to wypytywać. Smoki o tej porze roku nie były niczym dziwnym - nocą przyszły pierwsze przymrozki, temperatura spadała z każdym kolejnym dniem. Wkrótce będzie wystarczająco zimno, by lodowe bestie spełzły z ośnieżonych szczytów i zakołowały nad surowym krajobrazem Ardeal, a wtedy będzie już za późno na bezpieczne próby chwytania. Ale prawdziwe mrozy dopiero nadchodziły, a gady wciąż były zbyt osowiałe i niemrawe, by móc przechytrzyć doświadczonych ardeańczyków.
    Claudius nie bał się smoków. Żywił do nich szacunek i respektował ich obecność na swoich ziemiach, może nawet w pewien sposób podziwiał ich siłę, inteligencję i strach, który budziły w przeciętnym człowieku... ale nie bał się. Znał ich naturę wystarczająco dobrze, by móc uniknąć niebezpieczeństwa.
    Wysoko górach było jeszcze zimniej niż na nieosłoniętej przed wiatrem skale na której wieki temu osadzono Kruczy Szpon. Lodowaty wicher hulał wśród poszarpanych grani i szarpał ubranie niewidzialnymi palcami, jakby chciał zrzucić wędrowców w ziejącą pod nimi przepaść. Mężczyzna zadrżał, otulając się szczelniej swym grubym, podbitym niedźwiedzim futrem płaszczem. Klątwa chroniła go przed zimowymi odmrożeniami, ale nie przed zimnem - przed zimnem chronił kominek, a kominek został w domu.
    Wejście do groty było większe niż się spodziewał. Claudius uniósł dłoń w czarnej rękawicy z kreciej skórki. Stłoczona na wąskim skalnym występie grupa odzianych w grube futra, uzbrojonych w miecze i krótkie włócznie mężczyzn zaszemrała głośno, zatrzymując się. Hrabia obejrzał się przez ramię i przywołał Jocka ruchem głowy.
    - To na pewno tutaj? - spytał, ściszając głos. Jakby na potwierdzenie gdzieś w trzewiach jaskini rozległ się głęboki, gardłowy pomruk. - Zapal pochodnię, Jock. Wchodzimy do środka.

    Claudius

    OdpowiedzUsuń
  27. [Kłamca wręcz doskonały~ Brakowało mi tutaj kogoś takiego. Ochotę na wątek mam zawsze i wszędzie! Sny a iluzje - myślę, iż będą mieli o czym pogadać :D Och! Może się fascynować jej smokiem - zawsze chciał mieć jednego a zamiast tego no cóż. Co najwyżej może mieć kota. Jest osobą wiecznie uśmiechniętą która twardo się trzyma swoich masek - może go napotkać w jednej z nich. Czarno białej. Lub też mogą się znać - ale co i jak, to aktualnie nie posiadam pomysłu (a przynajmniej nie o tej godzinie) :D Więc tak - wątek chcę bardzo VwV]

    Terry

    OdpowiedzUsuń
  28. Uniosła lekko brwi. Przyjaciel? Jaki przyjaciel? Jej donosiciele o niczym jej nie powiedzieli, lecz gdy tylko usłyszała odgłos machnięcia potężnych skrzydeł, zrozumiała, o co jej chodziła. A więc była jeźdźcem smoka. Tym bardziej szkoda by było, gdyby jej umiejętności się zmarnowały. Szczególnie, że niektóre osobniki były na tyle przywiązane do swoich właścicieli, że były w stanie w jego obronie poświęcić wszystko. A dodatkowych problemów nie było jej potrzeba.
    - Tak. Możesz odejść. Jednakowoż wraz z tobą odejdzie pięciu strażników.
    Wykazałaby się głupotą, gdyby, okazując jej łaskę, pozwoliła jej tak po prostu odejść. A ona wsiądzie na swojego smoka i po prostu odleci. Przeczesywać nieba nie ma sensu, choć świat stał się o wiele większy, gdy dosiadło się smoków.
    - Na wszelki wypadek – dodała tylko.

    Ava

    OdpowiedzUsuń
  29. [ On bardzo lubi wszelkiego rodzaju smoki, wręcz patrzy na nie z podziwem. To samo zapewne tyczy się smoczych jeźdźców którym nigdy sam się nie stał (nad czym niezmiernie ubolewa). Myślę, iż z łatwością poznał by rasę smoka i oddał by mu szacunek. Wszyscy chcą wokół niego węszyć ale małemu gronu oso udaje się cokolwiek znaleźć - jest kłamcą i iluzjonistą :D Kiedy zechce zmienia swój wygląd na własne potrzeby. Myślę, iż nie pakował by się w te "podwójne" życie gdyby nie był pewny, iż mu się uda. Ale może wokół niego węszyć - mój mag uwielbia wyzwania. Kocha wręcz mylić ludzi poprzez swe iluzje i kłamstwa. Możemy zacząć od kolejnego ich spotkania gdzie Terry będzie chciał naszkicować jej smoka (nie, nie ma jakiś super umiejętności w rysowaniu).]

    Terry

    OdpowiedzUsuń
  30. [Szacunek zawsze w cenie :D
    Otóż dokładnie to samo pomyślałam! Uwielbiam takowe a i na pewno ich nie zabraknie - jak i tych bardziej poważnych, smutnych, szalonych.
    Hmmm... czyli zaczynamy od całkowitego zera? Czy już od tego, iż się znają?]

    Terry

    OdpowiedzUsuń