1 września 1980

Szamańska Wieszczba


  

- Hodgarze Doomtakerze! Szaman przybył do wioski!

Zbliż się Hogdarze Doomtakerze i ty, Muragarokku Tuskhorn. Po tej wrzawie na zewnątrz pewnie domyślacie się, po co was tu wezwałem. Tak... Przepowiednia. Nasz wielki bóg, Glorhir, pokazał mi część przyszłości. Przyszłości płonącej ogniem zniszczenia i nadziei. Nakazał mi przyjść do was i podzielić się nowiną.
Nie wyglądasz na przekonanego Muragarokku Tuskhorn, synu Grimorsha. Zawsze brałeś wiadomości od bogów z dystansem, twierdząc, że my potrafimy kierować własnym losem. Nie Muragarokku, to nie jest takie proste, przemierzać kolejne ścieżki życia na własną rękę. Są nad nami siły, którym nie możemy się przeciwstawić.
Nawet twoje dzieciństwo i utrata ojca były mi znane, nim jeszcze się to wydarzyło Muragarokku. Nie patrz tak na mnie, to prawda.
Hogdarze Doomtakerze, powstrzymaj proszę swojego przyjaciela nim zrobi sobie krzywdę tym toporem. W swym szale zaatakowałby posłańca Glorhira, a to niewybaczalne.
Widziałem cię jak dorastałeś wśród orków Klanu Pustynnej Pieśni. Zawsze byłeś dziki i chaotyczny, już jako dziecko. Twój ojciec nie cieszył się uznaniem wśród nas, ale ty zdawałeś się być całkowitym jego przeciwieństwem. Wiedzieliśmy, że będziesz wielkim wojownikiem, nawet jeśli ogarniętym wieczną żądzą krwi. I tak się stało, ale wykorzystałeś też własne doświadczenie, by kontrolować zew wojny.
Widzę w twoich oczach pytanie...
Przewidziałem zniszczenie twojej wioski Muragarokku. Czysto i jasno niczym światło gwiazd. Nie mogłem jednak nic powiedzieć, gdyż sprzeciwiłbym się bogom. Upletli dla twojego klanu inny los, choć okupiony śmiercią wielu dobrych orków. Glorhir przewidział dla ciebie spotkanie z Hogdarem Doomtakerem, a nie było to możliwe, gdy twój ojciec dalej rządził wodzem Klanu Pustynnej Pieśni. Wiesz o czym mówię, prawda?
Nic nie musisz mówić, widzę, że rozumiesz. Dzięki Glorhirowi jesteś tu, gdzie teraz. Dumny z własnych osiągnięć i umiejętności, ale doceniający je też u innych. U boku odpowiedniego wodza, służąc mu radą.


W odpowiednim czasie. Czasie cudów i szansy dla orków.

Giniemy tutaj. Pomimo wygranych bitew wykańczają nas choroby, brakuje surowców, ludy nam przeciwne łączą się, by nas zniszczyć. Jesteśmy odważni, jesteśmy silni, ale to nie wystarczy.
Glorhir pokazał mi nowy kontynent. Miejsce w którym nasze Klany mogłyby zacząć nowe życie.
Widziałem krew i dym. Pył i zawieruchę wojenną. Na przeznaczonym nam kontynencie trwa wojna. Wyniszczająca, zrodzona z zawiści i pychy. Dwójka ludzi sobie wrogich, niegdyś złączonych.
Objawił mi się ogień, wielki i nieujarzmiony, pochodzący z gardziela bestii o której słyszeliśmy tylko w legendach - smoczy płomień, Hodgarze. Spotkałeś się z nim już kiedyś, ale ten jest inny. Kontrolowany przez kobietę, która dosiada potwora i dowodzi armiami.
Nasz lud kroczył u jej boku, walcząc ramię w ramię z ludźmi mającymi w herbie złotego lwa. Smok spopielał, wszystko wtórując rykiem śmiechowi swej właścicielki. Byliśmy dumni, znów walcząc w większym celu. I ty też tam byłeś Muragarokku, zwinny i szybki jak zawsze, miażdżący każdego wroga na swojej drodze.

Glorhir nigdy nas nie zawiódł. Musimy odnaleźć tę kobietę.
Wiem, co chcesz powiedzieć Doomtakerze - orkowie nie są niczyimi niewolnikami. I nie będziemy bezwolnymi sługami tej kobiety. Jest nas zbyt mało, by szarżować kontynent samemu. Osłabiła nas wojna domowa. Nie znamy tych terenów. To wciąż za mało, byśmy porywali się sami na atak. Wspólne, nowe zagrożenie zbliża do siebie nawet największych wrogów
Przyłączymy się do tej wojny, po stronie jaką wybrał nam nasz bóg. Nie pozwolimy się zniewolić, a staniemy się kolejną grupą gotową do zaludnienia kontynentu. Zapłacimy za ziemię udziałem w bitwie. Plac boju to nasz dom, wojna pieśnią, a zew krwi najlepszą bronią

Czy pomożecie w spełnieniu przepowiedni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz